Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dawniej ręczni grali na klepisku...

Arkadiusz Biernat
Rudolf Bugla w czasie meczu w barwach AZS-u Katowice (pierwszy z prawej)

ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami z Wodzisławia Śl. i okolic! [KLIKNIJ W LINK]
Rudolf Bugla w czasie meczu w barwach AZS-u Katowice (pierwszy z prawej) ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami z Wodzisławia Śl. i okolic! [KLIKNIJ W LINK] Archiwum Rudolfa Bugli
Trwają mistrzostwa świata w piłce ręcznej. W halach tysiące kibiców, kamery, i widowiskowe akcje... A jak kiedyś grało się w „szczypiorniaka”? Wspomina Rudolf Bugla.

Dawniej ręczni grali na klepisku...

Zapewne niejednemu współczesnemu zawodnikowi piłki ręcznej opadłaby szczęka, gdyby nagle przeniósł się do lat 60. XX wieku. Zamiast na kolorowych matach, grało się na... klepiskach, znanych z ziemnych kortów tenisowych, a podczas derbowych pojedynków małe hale nie zawsze mieściły wszystkich kibiców, którzy na wieści z boiska oczekiwali przed wejściem...

Tamte czasy doskonale pamięta Rudolf Bugla z Rydułtów. Z zespołem AZS Katowice zajmował czołowe miejsca I ligi (łącznie z mistrzostwem). W najwyższej klasie rozgrywkowej występował też w Rafamecie z Kuźni Raciborskiej.

- Też grało się dwa razy po 30 minut. Zasady były podobne, ale nie było tylu fauli. Gra była płynna, teraz często przypomina zapasy. Padało też mniej bramek. Kiedyś w derbowym meczu ze Spartą Katowice rzuciłem 13 goli. To było naprawdę sporo, rzadko się to zdarzało. Średnio rzucałem 5-6 bramek - wspomina wielokrotny medalista I ligi.

ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami z Wodzisławia Śl. i okolic! [KLIKNIJ W LINK]

Do piłki ręcznej trafił ucząc się w latach 50. w Technikum Wychowania Fizycznego w Katowicach. Zaczynał jednak od gimnastyki, którą wówczas określano królową sportu. To pozwoliło przez dwa lata nieco mu podbudować się fizycznie, co później zaprocentowało na boiskach.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

- Ktoś mnie podpatrzył i uznał, że przydam się w piłce ręcznej. Miałem 17 lat jak zacząłem grać w AZS Katowice. Rok później byłem już w drużynie, która rywalizowała w I lidze - wspomina Rudolf Bugla. Grał na rozegraniu (prawym lub środkowym). Słynął z silnego uderzenia.

Nie było to jego jedyne zajęcie. Bo grę w drużynie dzielił jeszcze z treningami skoku o tyczce i rzutu oszczepem. W pierwszej dyscyplinie zdobył nawet wicemistrzostwo Polski juniorów we Wrocławiu w 1959 r. Ale największe sukcesy święcił grając w AZS Katowice. W 1960, 1961, 1962 r. zajął z zespołem trzecie miejsce w I lidze. W 1963 r. drugie miejsce, a w 1964 r. AZS Katowice był najlepszy.

- To był mój ostatni sezon w Katowicach. W mistrzowskim sezonie rozegrałem rundę jesienną. Wiosną już nie grałem. Musiałem zrezygnować, podjąłem studia zaoczne w Warszawie, miałem też pracę, założyłem rodzinę i nie mogłem tego wszystkiego połączyć. Tym bardziej, że do Katowic dojeżdżałem z Niedobczyc - dodaje Bugla.

Wcześniej grę też łączył z pracą. - Pracowałem w szkole górniczej na rybnickim Rymerze. Na pół etatu dorabiałem w internacie. Zajęcia kończyłem około 13-14. Coś zjadłem, chwila oddechu i trzeba było iść na pociąg, żeby na 17 zdążyć na trening. Trwał około dwóch godzin, a do domu wracałem po 22. Męczące, ale młody byłem. Sił starczyło. Tygodniowo były trzy treningi, a do tego trzeba było jeszcze doliczyć mecze ligowe - opowiada. Przed sezonem trenowało się też w siłowni. Nie brakowało biegów po Katowicach, również w mrozie.

ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami z Wodzisławia Śl. i okolic! [KLIKNIJ W LINK]

Męczące były zwłaszcza spotkania wyjazdowe. Podróżowało się zazwyczaj przepełnionymi pociągami. Rzadko się zdarzało, aby klub rezerwował przedziały.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

- To były inne czasy. Koleją podróżowały tłumy. Bywało tak, że kilku wskakiwało do środka drzwiami, zajmowała miejsca, a reszta wchodziła przez okna. Zajechało się na miejsce, zagrało mecz i wracało na Śląsk. Jedliśmy w barach mlecznych - wspomina.

Warunki we własnej hali też nie były najlepsze. AZS Katowice grał w obiekcie, gdzie zamiast parkietu było... klepisko, podobne do tych z kortów tenisowych (na tej samej nawierzchni trenowali m.in. tyczkarze i oszczepnicy). Linie z wapna lub kredy robił gospodarz. Hala mieściła około 200 osób. Dlatego przy derbowych pojedynkach nie mieściła wszystkich.

Po zakończeniu studiów Rudolf Bugla wrócił do piłki ręcznej (1968 r.). Trafił do Rafametu Kuźnia Raciborska, beniaminka I ligi. - To chyba był jedyny sezon w I lidze w siedmioosobowej piłce ręcznej. Kuźnia słynęła z jedenastoosobowego zespołu, który występował na dworze. Był nawet mistrzem Polski - przyznaje.

Tam warunki też nie były najlepsze, bo... brakowało hali. Zawodnicy trenowali i grali swoje mecze w Blachowni (Kędzierzyn -Koźle). - Też trenowało się kilka razy w tygodniu. Pociągiem jechałem do Nędzy. A stamtąd z pięć kilometrów musiałem iść do Kuźni skąd jechał autobus na trening. Z powrotem było łatwiej, bo o 21 z Kuźni jechał do Rydułtów autobus z górnikami jadącymi na nocną zmianę. Zabierałem się z nimi - słyszymy. Takie warunki odbiły się też na zespole, który nie zdołał się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Chłopy jak dęby... Tak mówiło się o piłkarzach ręcznych. Dziś z uśmiechem to wspomina Rudolf Bugla.

ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami z Wodzisławia Śl. i okolic! [KLIKNIJ W LINK]

- Rzadko kto miał 190 cm. Standard to był 175 cm. Teraz to są dęby, ważą po 100 kg. Wyglądają jak zapaśnicy. Kiedyś nie było tak dorodnej młodzieży. Co się jeszcze zmieniło? Teraz piłkarze częściej wkręcają piłki. Loby, czy przerzuty były. Co ciekawe, teraz wraca się do rzutów z tzw. zatrzymania. Trenerzy nie rysowali też na kartkach w czasie meczu sposobu rozegrania akcji. Wszystko wcześniej ćwiczyło się do skutku na treningach - kończy Rudolf Bugla.

Rudolf Bugla mieszka w Rydułtowach. Ma 76 lat i wciąż jest czynnym sportowcem. Pływa w kategorii Masters. W 2016 roku podczas mistrzostw Polski i Czech.

**Obserwuj autora na Twitterze TWITTER_FOLLOW https://twitter.com/arek_biernat

**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto