Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fotoradary nie będą już nas łupić

Michał Wroński
Dotąd kierowcy tylko prowizorycznymi metodami radzili sobie ze znienawidzonymi fotoradarami
Dotąd kierowcy tylko prowizorycznymi metodami radzili sobie ze znienawidzonymi fotoradarami Fot. Mikołaj Suchan/collage Marek Michalski
Ojciec wpadł, gdy przyspieszył, bo zobaczył znak kończący odcinek z ograniczeniem prędkości. A strażnicy ustawili się 5 metrów przed znakiem i mieli niezły ubaw. Łaskawie skasowali go tylko na stówkę - wspomina Wojtek, taksówkarz z Rudy Śląskiej.

Fotoradar ma służyć poprawie bezpieczeństwa na drodze, a nie napychaniu kas lokalnych samorządów - do takiego wniosku doszli właśnie posłowie z sejmowej Komisji Infrastruktury i przyjęli projekt nowelizacji ustawy o ruchu drogowym. Zakłada on, że właściciele wszystkich fotoradarów, z wyjątkiem ręcznych "suszarek", na ustawienie takiego sprzętu przy drodze będą musieli mieć zgodę generalnego inspektora transportu drogowego. Wnioskujący o wydanie zgody będą musieli przedstawić opinię policji, która potwierdzi, że w danym miejscu ze względów bezpieczeństwa rzeczywiście trzeba wziąć kierowców pod lupę.

Dotychczas o tym, gdzie postawić fotoradar, decydował ten, do kogo sprzęt należał. Zwykle takie decyzje podejmowały podległe lokalnym władzom straże miejskie. W efekcie wpływy z mandatów nałożonych dzięki fotoradarom trafiały do kas gmin. W przypadku średniego śląskiego miasta taki urobek wynosił ok. 300 tysięcy złotych rocznie. Widząc mnożące się przy drogach słupy z fotoradarami, kierowcy szybko zaczęli mieć wątpliwości, czy rzeczywiście tym, którzy ustawiają je gdzie się da, na pewno chodzi tylko o bezpieczeństwo na drodze.

- Mieliśmy wiele skarg na funkcjonowanie tego systemu. A przecież rolą fotoradarów nie powinno być polowanie na kierowców - przyznaje poseł Krzysztof Tchórzewski, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Infrastruktury. Jak zapewnia, projekt zmian popierają członkowie różnych klubów parlamentarnych. A to oznacza, że nowa ustawa może zostać przyjęta jeszcze w sierpniu.

Skończy się gra "w kotka i myszkę" kierowców z uzbrojonymi w fotoradary strażnikami miejskimi. Do tej pory górą byli w niej funkcjonariusze. To oni dyktowali reguły, decydując, gdzie i kiedy stanie fotoradar. Teraz ma się to zmienić. Po stronie kierowców stanęła bowiem sejmowa Komisja Infrastruktury.

- Nie negujemy konieczności stosowania tych urządzeń. Fotoradar powinien być jednak elementem systemu poprawy bezpieczeństwa, a nie źródłem dochodu dla gminy i przy okazji utrapieniem dla kierowców - uważa Krzysztof Tchórzewski, zastępca przewodniczącego komisji. Jego zdaniem obecna sytuacja, w której podległa samorządowi straż gminna określa miejsca ustawienia fotoradarów, może rodzić pokusę, by stawiać fotoradary nie tam, gdzie przekroczenie prędkości może generować największe zagrożenie, lecz tam, gdzie przepisy łamie największa liczba kierowców. Po to, by jak największe sumy z mandatów trafiały do kasy gminy. Posłowie chcą skończyć z takimi praktykami. Ich zdaniem pieczę nad wszystkimi fotoradarami - zarówno tymi należącymi do straży gminnych, jak i do policji ("wypracowane" przez policyjne urządzenia pieniądze trafiają do budżetu państwa) - powinien sprawować generalny inspektor transportu drogowego. I to do niego właśnie właściciele fotoradarów powinni zwracać się o zgodę na postawienie ich w konkretnym miejscu (regule tej nie podlegałyby jedynie mobilne, ręczne "suszarki").

- Szczegóły tego rozwiązania będą jeszcze dopracowywane. Jednak sądzę, że aby uniknąć niepotrzebnej biurokracji, to składający wniosek od razu powinien też dołączyć opinię policji, z której jednoznacznie będzie wynikać, że postawienie fotoradaru w danym miejscu jest uzasadnione ze względu na bezpieczeństwo ruchu drogowego - wyjaśnia Tchórzewski.

Co na to strażnicy? Na razie zgodnym chórem przekonują, iż wszelkie sugestie, jakoby fotoradary służyły głównie napychaniu gminnej kasy, są nadużyciem.

- Mamy zatwierdzoną przez policję listę miejsc niebezpiecznych, w których pojawia się fotoradar. Co więcej, sam grafik określający, kiedy pojawi się on w konkretnym miejscu, również jest akceptowany przez komendę. Przy wyborze tych miejsc braliśmy zresztą pod uwagę także sygnały napływające od mieszkańców - argumentuje Jarosław Rajda, komendant straży miejskiej w Zabrzu. Dzięki fotoradarowi jego ludzie nałożyli w 2008 roku blisko 1600 mandatów za łączną kwotę ponad 260 tysięcy złotych. Rok później rachunek wystawiony kierowcom przekroczył 332,5 tysiąca złotych. Podobne wyniki osiągają strażnicy w sąsiedniej Rudzie Śląskiej, gdzie mają do dyspozycji dwa takie urządzenia.

- Od roku 2004, gdy kupiliśmy pierwszy fotoradar, do końca ubiegłego roku wartość nałożonych w ten sposób mandatów osiągnęła 1,62 miliona złotych - przyznaje Andrzej Nowak, rzecznik rudzkiej straży. On też zapewnia, że przy wyznaczaniu miejsc dla fotoradaru brano pod uwagę opinie policji, urzędników z wydziału dróg i mostów oraz mieszkańców. Najwyraźniej pytano jednak innych, aniżeli my, gdyż nasi rozmówcy bez entuzjazmu oceniają poczynania funkcjonariuszy.

- Takich "krzakowych" fotoradarów w ogóle nie powinno się stosować. One raczej stwarzają zagrożenie na drodze aniżeli je likwidują. Jeśli ktoś w ostatnim momencie zauważy fotoradar, to zaczyna gwałtownie hamować i niewiele trzeba, by ten jadący za nim wpadł na niego. Fotoradary powinny być oznakowane i wtedy, gdy ktoś to zlekceważy i wpadnie, to już jego problem - opowiada jeden z rudzkich taksówkarzy.

Jeśli proponowane przez Komisję Infrastruktury zapisy wejdą w życie, to takie miasta jak Zabrze, Ruda Śląska, Bytom czy Rybnik czeka wielka weryfikacja. Tamtejsi strażnicy będą musieli udowodnić generalnemu inspektorowi transportu drogowego, że obecność fotoradarów w wytypowanych przez nich miejscach bardziej przysłuży się bezpieczeństwu ruchu drogowego niż miejskiej kasie. Podobnego kłopotu nie mają natomiast w stolicy regionu. Krzysztof Król, komendant katowickiej Straży Miejskiej, nie ukrywa swej niechęci wobec fotoradarów.

- To się kłóci z ideą działania tej formacji. Albo dbamy o bezpieczeństwo, albo robimy geszeft. Poza tym gdybym chciał mieć u siebie takie urządzenie, to musiałbym do jego obsługi, obróbki zdjęć i wszelkich związanych z tym formalności oddelegować prawie jedną czwartą stanu moich ludzi - komentuje Król.

Zmiany tymczasem mogą zostać przeforsowane już w ciągu najbliższych tygodni, a ich zakres ma wykraczać poza samo podporządkowanie fotoradarów GITD. W ramach nowelizacji ustawy o ruchu drogowym posłowie z Komisji Infrastruktury chcą wydłużenia do co najmniej 60 dni czasu na ukaranie kierowcy "złapanego" przez fotoradar (obecnie trzeba tego dokonać w ciągu 30 dni), a także wyraźnego zapisu, że w razie niemożności określenia sprawcy wykroczenia i uchylania się właściciela samochodu od wskazania, kto nim w danym momencie kierował, to właśnie właściciel pojazdu będzie musiał zapłacić grzywnę.

- Udało nam się pozyskać dla tego projektu przedstawicieli różnych klubów i liczymy, że z takim poparciem uda się go szybko przyjąć. Teraz pracować nad nim będą połączone siły Komisji Infrastruktury oraz Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, to będzie szansa go przyjąć podczas sierpniowego posiedzenia sejmu - mówi Krzysztof Tchórzewski.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto