Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Garnki z Rybnika kupował Boniek i królowa angielska

Barbara Kubica
Jerzy Natkaniec i Franciszek Sycha o historii zakładu, który przez lata dawał im pracę, wiedzą wszystko.
Jerzy Natkaniec i Franciszek Sycha o historii zakładu, który przez lata dawał im pracę, wiedzą wszystko. fot. Barbara Kubica.
Kolorowe, emaliowane garnki, wyprodukowane przez Hutę Silesia, nadal ma w domach większość z nas. W ciągu ponad stu lat działalności w Hucie wyprodukowano ponad 2,5 miliona lodówek, a nawet serwis dla brytyjskiej królowej Elżbiety. O czasach świetności rybnickiego zakładu pisze Basia Kubica.

Wielkie hale produkcyjne z czerwonej cegły, budowane pod koniec XIX i na początku XX wieku, od jednej z głównych ulic w rybnickiej dzielnicy Paruszowiec oddziela wysoki mur. Czas odcisnął na tym miejscu swoje piętno już dawno. Cegły brudne, pokruszone, szyby powybijane. Jadąc ulicą Przemysłową mało kto pamięta, że właśnie za tym murem jeszcze 30 czy 40 lat temu powstawały przedmioty, które były obiektem pożądania wszystkich gospodyń domowych w kraju.

- Garnki z Huty Silesia były praktycznie niezniszczalne. Ile razy je przypaliłam, gdy jako młoda mężatka uczyłam się gotować mięso. Do dzisiaj mam w domu kilka z nich. A lodówka z etykietką Silesia? Kupiłam ją w latach 80. Wtedy najnowszy model. Do dzisiaj działa, tyle że teraz trzymam w niej kiełbasę na grilla, bo do domu kupiłam nowszą, a tę niezawodną kazałam mężowi wynieść na działkę - mówi z uśmiechem Maria Kramik, mieszkanka Paruszowca.

Garnki w kolorze szaro-szarym

Historia rybnickiej huty sięga roku 1753, kiedy to o jej działalności w kronikach pojawiły się pierwsze wzmianki. Prawie 150 lat później niemieccy właściciele zakładu utworzyli emaliernię i zaczęli produkować pierwsze wyroby codziennego użytku.

- To były proste naczynia, czyli między innymi balie, wiadra. Później w osobnym budynku, w którym dziś mieści się poradnia zdrowia, wyrabiano cynowe drobiazgi zdobione, między innymi świeczniki - mówi Jerzy Natkaniec, długoletni pracownik Huty Silesia i autor książek o jej historii.

W latach wojennych Silesia podobnie, jak wszystkie fabryki w Polsce, nastawiona była na produkcję wojskową. Zaraz po wyzwoleniu rozpoczęła się złota era rybnickiego zakładu.

Dokładnie 16 maja 1945 roku pracę w hucie rozpoczął Franciszek Sycha. - Miałem 17 lat. Robotę dostałem, bo znałem się trochę na chemii, bo z wykształcenia byłem pracownikiem drogerii. Trafiłem do laboratorium - wspomina rybniczanin.

Dziś pan Franciszek wciąż mieszka na Paruszowcu. Z okien swojego bloku spogląda na tereny dawnej huty. - Pamiętam, że w pierwszych powojennych latach nie było barwników, ozdób do garnków. Wszystko produkowaliśmy w dwóch kolorach: szaro-szarym i brązowo-brązowym - wspomina z uśmiechem.

Lenin, Stalin i żużlowcy na talerzach

Schodzące z linii produkcyjnej w latach 60 garnki i talerze, szczególnie te okolicznościowe wydawane czy to z okazji urodzin Lenina czy też z powodu zdobycia kolejnego tytułu mistrzów Polski przez żużlowców ROW-u, były już kolorowe i bogato zdobione.

- Mieliśmy tą świadomość, że jesteśmy pionierami. Wprowadzaliśmy nowe linie technologiczne, coraz to nowsze urządzenia. W latach 60 z pracy w Hucie odeszło na kopalnię wielu mężczyzn. Na ich miejsce przychodzili nowi ludzie, werbowani gdzieś w Wielkopolsce albo na Mazurach - wspomina Jerzy Natkaniec.

On także do pracy w hucie przyjechał z odległego Krakowa. - Pracę rozpocząłem w 1963 roku. Rok wcześniej z linii produkcyjnej w naszej hucie zjechała pierwsza lodówka. Silesia produkowała także wspaniałe komplety garnków, talerzy. Towar szedł na cały świat. Nawet brytyjska królowa Elżbieta zamówiła sobie kilkadziesiąt kompletów serwisów kawowych z blachy, które wyglądały, jakby były z porcelany - wspomina Natkaniec.

Imbryki, hełmy i lodówki

Ale garnki i naczynia kuchenne to nie cała historia zakładu na Paruszowcu. Rybniccy robotnicy produkowali także menażki, hełmy dla wojska, termosy.

Były prodiże elektryczne do pieczenia babek, a nawet domowe urządzenia do produkcji lodów. Imbryki z gwizdkiem z symbolem huty stały się wielkim hitem.

- W dniach, kiedy z taśmy schodziła pięćdziesięciotysięczna sztuka lodówki, albo egzemplarz z numerem stutysięcznym, w zakładzie obywały się wielkie fety. - Jak każdy zakład, w tych czasach mieliśmy normy, które zmiana musiała wyrobić. W ciągu doby musieliśmy na przykład wyprodukować 85 tysięcy sztuk wyrobów emaliowanych - mówi Franciszek Sycha. Samych tylko lodówek i zamrażarek z Rybnika wyjechało około 2,5 miliona sztuk!

Przyjechał nawet Zbigniew Boniek

W zakładzie gościli powiatowi, wojewódzcy sekretarze partii. Był nawet sam Edward Gierek. Gości było zresztą więcej. Zakład odwiedzali nawet piłkarze reprezentacji Polski z Kazimierzem Górskim na czele.

- Pamiętam jak dziś. Rano dzwonił do nas dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji i mówił: Słuchajcie mamy tu w Kamieniu na zgrupowaniu piłkarzy. Możemy tam do was wpaść? Pokażemy im hutę. No i przyjeżdżali. Najpierw była kawka na sali w budynku dyrekcji, potem zwiedzanie. Na koniec każdy z nich dostał od dyrektora komplet kolorowych garnków - wspomina Natkaniec. Garnków? - Tak, lodówki były za duże - dodaje z uśmiechem.

W latach największej chwały huta zatrudniała ponad 5 tysięcy osób. O pracowników dbano, równie dobrze, jak na kopalniach o górników. Były wczasy, kolonie dla dzieci, imprezy zakładowe. Przez wiele lat działał u nas chór męski "Dzwon", bez którego w regionie nie odbyła się żadna impreza, zabawa czy biesiada. - Przez trzy lata w zakładzie działała nawet operetka. Występowała w niej moja żona, Leokadia - wspomina pan Franciszek. Zakład opiekował się drużyną piłkarską, ekipą bokserów, a nawet bejsbolistów. Miał nawet swoją drużynę harcerską, do której pod koniec lat 40 należał obecny arcybiskup katowicki, Damian Zimoń.

- Byliśmy fenomenem. A później przyszły lata kryzysu. Huta ograniczała produkcję aż ostatecznie została zlikwidowana w 1998 roku - mówi Natkaniec.

Dziś na terenie dawnej huty nie ma już setek pracowników. Część hal produkcyjnych zburzono.

W dawnym magazynie Silesii swoją siedzibę ma firma transportowa. Kawałek dalej jest tor gokartowy i hurtownia. Tylko książki, w których zobaczyć można kolorowe zdjęcia niezwykłych kolekcji garnków, przypominają dziś o złotych latach rybnickiej Huty Silesia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto