Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konrad Hejna, szeregowiec z Virtuti Militari [ZDJĘCIA]

Redakcja
Konrad Hejna
Konrad Hejna Udostępnione Piotrowi Hojce przez rodzinę Konrada Hejny
Pod Monte Cassino zorganizował punkt medyczny w wykopanej jamie pod czołgiem. Pod ogromnym ostrzałem zniósł wielu rannych z gór. - Jedną osobę trzeba było 2-3 godziny znosić - wspominał po latach. O losach Konrada Hejny z wodzisławskich Wilchw opowiedział nam Piotr Hojka, pracownik wodzisławskiego Muzeum.

Konrad Hejna, szeregowiec z Virtuti Militari

Konrad Hejna z wodzisławskich Wilchw, jako jeden z nielicznych z ziemi wodzisławskiej otrzymał Virtuti Militari. Poznajcie jego historię.

Urodził się 22 listopada 1917 roku. Pochodził z patriotycznego domu. Jego rodzice: Wincenty i Joanna wpajali dzieciom polskie wartości. Nic więc dziwnego, że od najmłodszych lat działał w harcerstwie. Ale "egzamin" z miłości do ojczyzny musiał zdać kilkanaście lat później. To właśnie w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku dotarło do jego domu na Wilchwach powołanie do polskiego wojska. Miał stawić się 1 września w V Batalionie Pancernym w Krakowie.

Kiedy tego dnia o 4 rano wychodził z ojcem i bratem na wodzisławski dworzec jeszcze nie wiedział, że lada chwila na Polskę uderzą hitlerowskie Niemcy. Wraz z innymi poborowymi o 5 rano wyruszył pociągiem do Krakowa. Ale już kilka kilometrów dalej, bo na Obszarach wszyscy pasażerowie dowiedzieli się, że rozpoczęła się wojna. Ostatecznie skład dojechał do Krakowa, gdzie panował chaos.

- Nie mamy na to czasu. Żadnych jednostek nie organizujemy - usłyszał Konrad Hejna od jednego z dowódców V Batalionu Pancernego, który polecił mu kierować się na wschód kraju. Prawdopodobnie polecono mu udać się do Żurawicy, gdzie był ośrodek zapasowy V Batalionu Pancernego. To właśnie tam organizowano rezerwy, uzupełniano sprzęt. Dotarł tam po kilku dniach.

CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

- Najpierw była nauka strzelania. Było to szybkie przeszkolenie. Później zaciągano młodych żołnierzy do kopania umocnień - opowiada o początkach służby Hejny Piotr Hojka, pracownik wodzisłaskiego Muzeum. Następnie jego oddział wycofano w okolice Gródka Jagiellońskiego. Tam Polacy dzielnie bronili się przed Niemcami. Zatrzymali ich ofensywę, ale w międzyczasie od wschodu zadali im zdradziecki cios sowieci. Polacy znaleźli się w potrzasku.

Do dziś krąży opowieść, że kapitan dowodzący jednostką miał powiedzieć, że swój obowiązek wypełnił, a z tej sytuacji nie ma szansy wyjść jego oddział zwycięsko.

- Zadecydujcie do której niewoli chcecie iść – zwrócił się z dramatycznym apelem do swoich żołnierzy, po czym strzałem w głowę odebrał sobie życie.

Większość opowiedziała się za Rosjanami. Żołnierze trafili do radzieckiej niewoli. Szeregowców oddzielono od oficerów, którzy później ginęli od strzału w tył głowy m.in. w Katyniu. Był przetrzymywany w Czortkowie, Kamieńcu Podolskim, a także w Starobielsku. Ostatecznie trafił z innymi jeńcami na Syberię.

CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Przeżył dramatyczne chwile. Ciężka praca przy wyrębie lasów. Do tego mróz, niedożywienie, spanie na podłodze w gułagu, brak jakiejkolwiek higieny... Kto nie był silny umierał. Wielu starszych od niego jeńców na wschodzie zostało już na zawsze. Jako więzień w strasznych warunkach żył do 1941 roku.

Wówczas został zwolniony na zasadzie słynnej amnestii. W jej konsekwencji wielu polskich więźniów gułagów zostało uwolnionych i stworzono na ich bazie Polskie Siły Zbrojne w ZSRR pod dowództwem gen. Władysława Andersa.

Zanim dołączył do II Korpusu wraz z innymi więźniami przeszedł trudną drogę. - Do gen. Andersa docierali ci którzy mieli siły. To nie było tak, że po zwolnieniu ktoś ich gdzieś podwiózł. Z Sybiru na własną rękę musieli iść. Polacy organizowali się, aby iść razem. Często do pokonania mieli 2-3 tys. km. To była wymęczająca podróż – tłumaczy Piotr Hojka.

Gdy dotarli do celu był wówczas czas na regenerację. Dopiero później statkami transportowano ich na Bliski Wschód.

Szkolenie odbył na Bliskim Wschodzie. Konrad Hejna trafił do brygady pancernej, więc nie brakowało strzelania z czołgów na pustyniach. Z upływem czasu otrzymywał ważniejsze zadania. Chronił m.in. szybów naftowych, portów, eskortował więźniów. Kluczowym momentem był transport do Włoch.

CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

To właśnie tam wykazał się niezwykłą odwagą i męstwem. Choć sam nigdy nie chciał zdradzić za co otrzymał Virtuti Militari, to dzięki opowieściom innych żołnierzy można się domyśleć. W czasie krwawych i decydujących walk pod Monte Cassino wraz z innymi sanitariuszami (miał przeszkolenie) ratował rannych żołnierzy. Doszło nawet do tego, że jeden z czołgów przerobiono na pancerny ambulans z wymalowanymi krzyżami. Podczas ostatecznego szturmu został przesunięty na pierwszą linię.

- To były straszne walki. Poległo wielu żołnierzy, dużo było rannych – wspominali żołnierze gen. Andersa. Wszystko odbywało się też na trudnym terenie, gdzie nie mogły dojechać czołgi.

Wraz z innymi sanitariuszami zorganizował punkt medyczny w wykopanej jamie pod czołgiem. Pod ogromnym ostrzałem zniósł wielu rannych z gór. Każdy z nich wymagał natychmiastowej pomocy. Jak później wspominał, jedną osobę trzeba było 2-3 godziny znosić, chowając się przed niemieckimi kulami pomiędzy skałami, drzewami.

- Schodził z rannym i za chwilę wracał po kolejnego. Ratował cały czas żołnierzy – przyznaje Piotr Hojka. Jego heroiczną postawę widzieli lekarze, a także kapelan Adam Studziński. To prawdopodobnie oni donieśli gen. Andersowi o postawie Hejny, który później otrzymał Virtuti Militarii. Było to niezwykłe wyróżnienie, zwłaszcza, że był on szeregowcem.

Zawsze skromny Konrad Hejna nie szukał poklasku rzadko wracał do tej sytuacji. Przeszedł niezwykłą drogę. Uczestniczył w całej kampanii włoskiej w tym m.in. w bitwach o Ankonę i o Bolonię. Jego IV Pułk Pancerny (cały Pułk też otrzymał Virtuti Militari) przełamywał pozycje niemieckie. Saperzy wychodzili z czołgów i pod ostrzałem rozminowywali drogi. Wiele osób zginęło.

Dla polskich żołnierzy słowa hymnu "Z ziemi włoskiej do polskiej" miały niezwykły charakter. Chcieli za wszelką cenę zakończyć wojnę i wrócić do kraju. Konrad Hejna przeżył krwawe walki. Brał również udział w okupacji Włoch. Niestety, podobnie jak wielu jego kompanów, nigdy do swojej ojczyzny nie wrócił. Przez Wielką Brytanię udał się do Kanady.

Podobnie postępowało wielu młodych Polaków, którzy nie chcieli żyć w Polsce pod skrzydłami ZSRR. Osoby, które przeszły Sybir bały się powrotu do kraju. W Kanadzie przez pierwsze 2 lata pracował na farmie, następnie aż do emerytury przez 32 lata w fabryce General Motors w Oshawie. Zmarł 3 marca 2009 roku w Oshawie. Pochowany został na Resurrection Catholic Cemetery w Whitby.

Odznaczenia Konrada Hejny:
Krzyż Srebrny Orderu Wojskowego Virtuti Militari
Krzyż Walecznych
Krzyż Zasługi z Mieczami
Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino
Krzyż Kampanii Wrześniowej
Krzyż Czynu Bojowego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie
Africa Star
Italy Star
1939–1945 Star
War Medal 1939–1945

ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami! [KLIKNIJ W LINK]

**Obserwuj autora na Twitterze TWITTER_FOLLOW https://twitter.com/arek_biernat

**

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto