18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto, poza załogą, przebywał w chwili katastrofy w kabinie pilotów?

Andrzej Grzegrzółka
Andrzej Seremet nie potrafi przewidzieć, ile potrwa śledztwo
Andrzej Seremet nie potrafi przewidzieć, ile potrwa śledztwo Fot. Marcin Obara
Miesiąc po tragedii prezydenckiego Tu-154 pod Smoleńskiem wciąż nie znamy odpowiedzi na najważniejsze pytania związane z przyczynami i okolicznościami katastrofy.

Zarówno polska, jak i rosyjska prokuratura, stale podkreślając bardzo dobrą współpracę, unikają jakichkolwiek konkretnych deklaracji odnośnie planowanych terminów zakończenia śledztwa. PiS domaga się powołania międzynarodowej komisji, która przejęłaby śledztwo od Rosjan, a SLD apeluje do rządu o częstsze przedstawianie raportów ze stanu śledztwa.

- Opinia publiczna powinna być informowana na bieżąco o postępach w śledztwie. Ponadto takie raporty pozwoliłyby uciąć cześć najbardziej kontrowersyjnych spekulacji - podkreśla Stanisław Wziątek, poseł SLD i przewodniczący komisji obrony narodowej.

Do tej pory z przyczyn tragedii udało się wykluczyć część wcześniej branych pod uwagę przyczyn. - Wykluczono zamach z użyciem broni konwencjonalnej na pokładzie i z ziemi - mówi Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej.

Na podstawie dotychczasowych analiz pracy urządzeń zarejestrowanej przez czarne skrzynki samolotu prokuratorzy wykluczyli również z potencjalnych przyczyn katastrofy usterkę techniczną.

Strona rosyjska przekazała w zeszłym tygodniu 500 stron dokumentów ze śledztwa. Reszta znajduje się obecnie w dyspozycji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), który cały czas je bada. Najważniejszą kwestią pozostaje termin dostarczenia do Polski czarnych skrzynek oraz to, kiedy upublicznione zostaną zapisy rozmów z kabiny pilotów. Tu szczególnie ważna jest identyfikacja piątego głosu nienależącego do żadnego z członków ścisłej załogi kokpitu (dwóch pilotów, mechanik i nawigator). Spekuluje się, że mógł to być głos Mariusza Kazany, dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ. Według innych źródeł zarejestrowana rozmowa odbyła się między pilotami a jedną ze stewardes.

Równie ważne dla postępów w śledztwie są zapisy rozmów pomiędzy załogą a kontrolerami ruchu w Smoleńsku, które definitywnie potwierdziłyby lub obaliły hipotezę o nieotrzymaniu przez kapitana precyzyjnego komunikatu dotyczącego pogody lub wysokości.

Również w czarnych skrzynkach jest zapewne odpowiedź na pytanie o nagły manewr pilotów, którzy w trakcie podchodzenia do lądowania na krótkim odcinku znacznie obniżyli wysokość. Z pierwszych ustaleń wynika, że na ok. 1,5 tys. metrów przed pasem maszyna obniżała pułap z prędkością ok. 8 m/s. Standardowa prędkość to 2 m/s. - Czarne skrzynki powiedzą nam, co w czasie tego manewru wiedział pilot. Niemniej to zachowanie dość zaskakujące - ocenia Krzysztof Zalewski z branżowego miesięcznika "Lotnictwo".

Cały czas bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego mimo fatalnych warunków pogodowych lotnisko nie zostało zamknięte. Nie mniej istotne są zapisy rozmów między wieżą a pilotami samolotu rosyjskiego Ił-76, który zrezygnował z lądowania i zawrócił znad lotniska Siewiernyj.

Tymczasem "Rzeczpospolita" podała, że kapitan Arkadiusz Protasiuk, który dowodził prezydenckim Tu-154, nie miał odpowiednich uprawnień do lądowania w tak złych warunkach, jakie wtedy panowały w Smoleńsku. Potwierdził to gazecie gen. Anatol Czaban, szef szkolenia Sił Powietrznych RP.

Piloci specpułku są szkoleni do lądowania w ściśle określonych warunkach. Na podstawie minimalnych wartości podstawy chmur, widzialności, maksymalnych wartości wektora wiatru określonych dla danego typu samolotu wyznacza się tzw. warunki minimalne pilota do lądowania. Uwzględnia się przy tym konkretne procedury podejścia do lądowania, urządzenia nawigacyjne i systemy lądowania.

- W tych warunkach, jakie były tego dnia w Smoleńsku, minimalna widoczność umożliwiająca lądowanie to 1,2 tys. m - mówi płk Piotr Łukaszewicz, były szef oddziału szkolenia dowództwa Sił Powietrznych RP. 10 kwietnia, jak ujawnił Andrzej Seremet, widoczność sięgała ok. 400 m.

W drugiej połowie tygodnia na miejsce smoleńskiej katastrofy uda się ekipa polskich archeologów. Wczoraj Michał Boni w TVN 24 powiedział, że jest zgoda Rosji na przeprowadzenie badań archeologicznych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto