Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recydywiści w małżeństwie

Tomasz Cylka Monika Kaczyńska
Najbardziej znaną parą na świecie, która popełniła małżeńską recydywę , są Elizabeth Taylor i Richard Burton
Najbardziej znaną parą na świecie, która popełniła małżeńską recydywę , są Elizabeth Taylor i Richard Burton fot. East News
Ponad połowa Polaków, gdyby mogła jeszcze raz wybierać, ponownie powiedziałaby ślubne "tak" tej samej osobie. Okazuje się zresztą, że ci, którzy po rozwodzie biorą ponownie ślub z byłą żoną lub mężem, nie należą wcale do rzadkości. O małżeństwach, które weszły dwa razy do tej samej rzeki piszą Monika Kaczyńska i Tomasz Cylka

Tylko w Katowicach i okolicy na ślubnym kobiercu staje co roku kilkanaście par, które przeszły razem rozwód i po raz drugi mówią sobie prosto w oczy "tak".

Pewnie dlatego, że kiedyś było więcej rozwodów czysto fikcyjnych. W poprzednim systemie małżeństwo nie mogło mieć na przykład dwóch mieszkań, więc ludzie rozwodzili się, żeby je utrzymać. Kiedy zmienił się ustrój, wielu z nich pobierało się ponownie. Teraz takich przypadków jest znacznie mniej. Za to małżeństw rozpada się znacznie więcej - niemal co trzecie.

Tylko hipotezy

Kim są ludzie, którym do dwóch ślubów wystarcza jeden partner? Najbardziej znaną parą na świecie, która popełniła małżeńską recydywę jest Elizabeth Taylor i Richard Burton. Niestety, w ich przypadku także drugie małżeństwo skończyło się rozwodem. W naszym kraju taką najbardziej znaną parą są Ewa i Krzysztof Krawczykowie, którzy przed urzędnikami ślubowali sobie trzy razy, w Polsce, jak i Stanach Zjednoczonych. Ile zwykłych, polskich par "z odzysku" podziela ich los?

- Nie prowadzono w Polsce na ten temat żadnych badań - tłumaczy profesor Anna Michalska, socjolog rodziny. - Sama znam trzy takie pary. Jak dotąd ich drugie podejście do małżeństwa jest udane. Ale tak naprawdę mamy tu do czynienia z dwoma zagadnieniami: powrotów jako takich i ponownego formalizowania związku kiedyś już formalnie rozwiązanego. Danych nie ma, więc można, opierając się na obserwacji, snuć jedynie hipotezy.

Znów zaiskrzyło

Można też zapytać tych, którzy ponownie ślub wzięli. Elżbieta i Jan, obecnie z 45-letnim stażem od pierwszego ślubu i 10-letnim od drugiego twierdzą, że o ponownym sformalizowaniu związku zdecydowali z powodów prawno-podatkowych.

- Prędzej czy później któreś z nas umrze. Stwierdziliśmy, że jeśli będziemy małżeństwem, to, które zostanie, uniknie niepotrzebnych prawnych korowodów - mówi Jan. - Zresztą, mimo rozwodu, tak naprawdę nigdy się do końca nie rozstaliśmy.

Którą z rocznic ślubu świętują? - Obie - odpowiadają zgodnie Elżbieta i Jan .

Klaudyna i Marek po raz pierwszy pobrali się rok przed maturą. Ślub był romantyczny, w drewnianym kościółku przy asyście aż pięciu kapłanów. Rodzice nie zawiedli i urządzili wesele na 140 osób. Wszystko potoczyło się jednak zbyt szybko.

- Typowa młodzieńcza wpadka. Zaszłam w ciążę, a presja rodziny była ogromna. Minął rok i nie było sensu utrzymywać fikcji. Rozwód był bolesny dla rodziców, ale dla nas to była formalność. O czymś takim mówi się najczęściej niezgodność charakterów, ale my po prostu byliśmy za młodzi. Marek pojechał do Stanów Zjednoczonych na stypendium naukowe, ja zajmowałam się dzieckiem. Później sama zaczęłam studia - opowiada Klaudyna.

- Mimo to staraliśmy się, żeby nasza córka miała oboje rodziców. Nigdy nie było problemów, żeby Marek zabierał ją na wakacje czy na rodzinne uroczystości. Przez to spotykaliśmy się regularnie nawet dwa, trzy razy w tygodniu. Po kilku latach, kiedy nasza Ania poszła do szkoły, coś między nami zaiskrzyło. Mieliśmy za sobą nieudane związki, które nigdy nie zostały sformalizowane. Po siedmiu latach od rozwodu ponownie trafiliśmy do urzędu. Do kościoła już nie musieliśmy, bo ślub nie był unieważniony i przynajmniej tu cały czas byliśmy małżeństwem. Ta uroczystość była skromna, tylko rodzice, przyjaciele, no i nasza Ania.

- Może ta historia wygląda trochę jak z bajki, ale zdarzyła się naprawdę. Do pierwszego ślubu po prostu nie dorośliśmy. To raczej rodzice za nas zadecydowali - dodaje Marek. - Pewnie gdyby nasze kolejne związki się udały, to nawet córka by nas nie połączyła. Ale pokonaliśmy tyle zakrętów, że znowu stanęliśmy na początku tej samej drogi.

Klaudyna i Marek po raz pierwszy na ślubnym kobiercu stanęli jedenaście lat temu. We wrześniu tego roku świętować będą trzecią rocznicę ponownego ślubu. I tylko o tej dacie pamiętają w sposób szczególny i obchodzą ją razem z córką.

Czy chodzi o miłość?

- Fakt rozwodu nie zawsze oznacza zerwanie więzi - komentuje Anna Michalska. - Czasem decyzja o rozstaniu jest podejmowana zbyt pochopnie, czasem ma charakter odwetowy, bywa, że stanowi swego rodzaju ostrzeżenie. Kiedy emocje opadają, to partnerzy odkrywają, że nadal są ze sobą związani.

Czy chodzi o miłość? Zarówno socjologowie, jak i psychologowie unikają tego słowa. Może dlatego, że każdy nadaje mu własne znaczenie. Jednak, gdy mówi się o związkach z odzysku, często pojawia się motyw poczucia bezpieczeństwa.

- Pary, które znam, mówią o tym, że bardzo dobrze zna się nowego-starego partnera. Nie ma może wielkich porywów, ale też i niemiłych niespodzianek - podkreśla prof. Michalska.

Prawdopodobnie na ponowne sformalizowanie związku częściej decydują się pary posiadające dzieci i funkcjonujące w szerokim kręgu rodzinnym.

- Podobnie jak w przypadku pierwszego ślubu, rodzice, babcie, ciotki mogą wywierać pewną presję na sformalizowanie bycia razem. W przypadku powtórnych małżeństw bywa, że nalegają na to także dzieci - twierdzi Anna Michalska. - Ta presja, podobnie jak religijność, może sprzyjać powtórnym ślubom.

Zdaniem Magdaleny Cieślik, psychoterapeutki, czasem właśnie rozwód paradoksalnie sprawia, że partnerzy dopiero biorą na siebie odpowiedzialność za związek i zaczynają nad nim pracować.

- Daje się zauważyć odwrócenie kolejności kroków - wyjaśnia Magdalena Cieślik. - Ludzie najpierw się rozwodzą, a dopiero później zaczynają relację naprawiać, choć powinno być odwrotnie. Zwłaszcza dotyczy to ludzi, którzy brali pierwszy ślub pod presją. Gdy po rozwodzie już nic nie muszą, dociera do nich, że to, czy będą razem, czy nie, zależy tylko od nich. Bywa, że wtedy z sukcesem zaczynają odbudowywać związek.

To nie powrót do sytuacji sprzed lat

Według Magdaleny Cieślik rozstanie i powrót to częsty los par, które łączy trzecia osoba lub zadanie.

- Wbrew pozorom często je obserwujemy - mówi psychoterapeutka. - To na przykład pary, którym układało się świetnie, póki miały wspólne cele: urządzanie mieszkania, wychowywanie dzieci, budowa domu. W chwili, kiedy dzieci są odchowane, dom stoi urządzony, związek zaczyna się rozsypywać i się rozstają. Ale wcale nierzadko zdarza się, że po rozstaniu odnajdują się na nowo. Tyle że budują związek już na innych zasadach.

Pozornie najbardziej banalną przyczyną powrotów do byłego małżonka jest po prostu usunięcie podstawowej przyczyny, dla której związek się rozpadł. W takiej sytuacji znalazła się Maria, szykująca się do ślubu z eks-mężem, z którym rozwiodła się ponad dekadę temu.

- Gdyby nie to, że Adam pił na umór, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby się rozwodzić. Z nikim nigdy nie rozumiałam się tak jak z nim - bez słów. Uporał się z tym problemem i jest znów tym facetem, za którego wyszłam 20 lat temu. Więc chętnie zostanę jego żoną - wyjaśnia.

Zdaniem Magdaleny Cieślik taki związek to wbrew pozorom nie powrót do sytuacji sprzed lat. Zmiana jednego, ale ważnego czynnika istotnie zmienia też relację dwojga ludzi.

- Tak samo jak zaprzestanie nadużywania alkoholu, może działać śmierć apodyktycznej teściowej czy przeprowadzka bardzo związanej z jednym z małżonków siostry. W układzie, jaki był, związek nie mógł przetrwać. W nowym - ma szanse i ludzie często je wykorzystują, ale to nie dzieje się automatycznie - mówi Magdalena Cieślik.

Ponownie przed ołtarzem czy tylko obrazem

Dla Kościoła katolickiego rozwody nie istnieją. Można tylko stwierdzić, że małżeństwo od początku nieważnie było zawarte. Jeśli zaś para rozstaje się w sądzie cywilnym, to dla wspólnoty wierzących nadal jest małżeństwem.

- Dlatego jeśli ci sami małżonkowie biorą ze sobą ponowny ślub cywilny, to nie muszą znowu stawać przed ołtarzem. Zdarza się jednak, że taka para młoda w obecności wiernych i kapłana odnawia przyrzeczenia małżeńskie. Ale przyznam szczerze, że nie są to częste przypadki. Jestem kapłanem od ponad trzydziestu lat, ale przeżyłem w życiu tylko cztery takie uroczystości - mówi ojciec Tomasz, franciszkanin.

Na odnowienie ślubów ponad rok temu zdecydował się właśnie między innymi Krzysztof Krawczyk. Uroczystość odbyła się w kościele w Grotnikach pod Łodzią.

Pary, które po raz kolejny wzięły ze sobą ślub, decydują się też często na pielgrzymkę do sanktuarium. Na Jasnej Górze pod Cudownym Obrazem Matki Boskiej pary po przejściach często zawierzają swoje dalsze życie Bogu.

- To jest chyba najlepsze rozwiązanie. Małżonkowie po cichu, sobie i Bogu ślubują miłość i wierność aż do śmierci. Może właśnie świadomość, że takich ludzi jest wielu, sprawia, że nie żałuję, iż tylko cztery razy osobiście byłem świadkiem odnowienia przysięgi małżeńskiej par "z odzysku" - podsumowuje ojciec Tomasz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto