Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sensacyjne powołanie na mundial. Z Odry do Korei Płd. Historia Pawła Sibika

Redakcja
Kiedy w 1995 roku Paweł Sibik przechodził z Lechii Dzierżoniów do Odry Wodzisława Śl. nikt w najśmielszych snach z pewnością nie przypuszczał, że na stałe wpisze się on w historię klubu. W 2002 roku, mając 31 lat, pojechał z kadrą Jerzego Engela na mundial rozgrywany w Korei Płd. i Japonii. Było to sensacyjne powołanie, ale podparte wieloletnią ciężką pracą.

Marzenie spełniłem już występem w towarzyskim meczu z Wyspami Owczymi. Dla mnie, chłopaka z Niemczy, który tak naprawdę piłkę zaczął trenować poważnie mając 16 lat było to coś wyjątkowego. Od Jerzego Engela wcześniej usłyszałem, że jestem na jego liście dopiero na piątym miejscu i musiałby się zdarzyć cud, abym pojechał na Mundial - wspomina były zawodnik Odry Wodzisław Śl.

Udział w Mistrzostwach Świata w 2002 roku Polska zapewniła sobie jako pierwsza reprezentacja w Europie. Drużyna w składzie z Emanuelem Olisadebe, Tomaszem Hajto, czy Jerzym Dudkiem jak błyskawica przeszła przez eliminacje. Nikt nie spodziewał się sensacji przy rozsyłaniu powołań na pierwszy Mundial od 16 lat. Ale w sporcie bywa tak, że nieszczęście jednego jest szczęściem drugiego. T

ak było w 2002 r. Najpierw z kadry z powodu braku gry w klubie wypadł Tomasz Iwan. Później przez kontuzję pod znakiem zapytania stanął występ Bartosza Karwana. W tym czasie Paweł Sibik przeżywał drugą młodość w Ekstraklasie. W Odrze zanotował kolejny świetny sezon. Strzelił sześć bramek, do tego dorzucił wiele asyst.

- Na treningu usłyszałem od prezesa Sochy, że jadę na mistrzostwa. Pomyślałem sobie, że to żart jakich wiele. Ale potem w gabinecie pokazał powołanie, ale jeszcze nie na mistrzostwa tylko na zgrupowanie w Niemczech. Podczas niego robiłem wszystko, aby pokazać swoją przydatność. Miałem wrażenie, że muszę udowadniać swoją wartość w porównaniu z innymi bardziej utytułowanymi zawodnikami. Oni potrafili sprowadzić na ziemię. Na jednym z treningów wypuściłem sobie piłkę za Marka Koźmińskiego. Dobry piłkarz, zawodnik włoskiego Udinesse. Wyprzedziłem go, nie miał szans dotrzeć do niej i ściął mnie wślizgiem równo z murawą. Chyba chciał pokazać kto tu rządzi - dodaje.

Po zgrupowaniu w Niemczech było jasne, że Karwan nie zdoła się wyleczyć. Jeszcze przed pożegnalnym meczem w Warszawie (przed wylotem do Azji) usłyszał, że poleci do Korei Płd. - Musiałem się tylko przepakować. Ale w PZPN byli gotowi na taką ewentualność. Garnitury, dresy, nawet skarpety były szyte na miarę. Wymiary musiałem podać na długo przed mistrzostwami, choć przecież nie było pewne czy zagram. Potem spotkania z kibicami, gościna u prezydenta RP. Sporo się działo. Nie jestem w stanie sobie tego nawet dziś wszystkiego przypomnieć - zaznacza.

W kadrze trzymał się głównie z ligowcami. Pokój dzielił z Jackiem Zielińskim. Dziś już nie chce wracać do docinek od bardziej doświadczonych kadrowiczów. Spełnił marzenie, choć sam wolałby w innych okolicznościach. Tutaj ma na myśli przede wszystkim wynik Polaków.

- Już z Koreą widać było, że z każdą minutą uchodzi z nas powietrze. Jako drużyna bardzo chcieliśmy, ale nic nie wychodziło. Przegrywaliśmy górne piłki, byliśmy wolniejsi o pół sekundy. Źle się przygotowaliśmy. Nie chodzi o fizyczność. Ale przede wszystkim o mentalność i rozpracowanie przeciwnika. Potem klęska z Portugalią. Po meczu łzy ciekły po policzkach. Każdy z nas był załamany. Wiedzieliśmy, że zawiedliśmy miliony kibiców. Nikt nie chciał wyjść z szatni. Cisza. Potem była też dość kuriozalna sytuacja. Bo przy każdym powrocie do bazy byliśmy witani entuzjastycznymi oklaskami przez koreańskich kibiców. Taki mieli zwyczaj na mistrzostwach. Po tej Portugalii wyglądało to dość dziwnie. Dodam tylko, że my też byliśmy przekonani, że z tej grupy wyjdziemy... - przyznaje Sibik.

Na osłodę Polacy wygrali mecz ze Stanami Zjednoczonymi 3:1. Paweł Sibik wszedł w 86 minucie.

- Pełen stadion, wielka impreza i ja z orzełkiem na piersi. Duma, coś pięknego. Nie da się tego porównać z innymi meczami. Dziś nawet nie wiem czy dotknąłem piłkę. Pamiętam za to jak po walce bark w bark wylądowałem na banerach reklamowych za boiskiem. Na nic bym nie zamienił udziału w Mistrzostwach Świata. To zwycięstwo było efektem czystej głowy. Zeszło z nas całe ciśnienie. Żałuję, że wcześniej sobie z tym nie poradziliśmy - kończy Sibik.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto