Spowalniacz na Bojanowskiego to niestety bubel. Można zniszczyć zawieszenie auta [ZDJĘCIA]

O budowie spowalniacza na Bojanowskiego pisaliśmy już dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy na zlecenie miasta na drodze, która wykonana jest z asfaltowego destruktu (kory asfaltowej zdjętej z innej, remontowanej drogi), samorząd wybudował tak zwane zatoki spowalniające.

Ulica nie ma krawężników, a jej stan też pozostawia wiele do życzenia. Po co więc spowalniacz w takim miejscu? Urzędnicy twierdzili, że to postulat mieszkańców, a ponadto ma uniemożliwić ruch ciężarówek.

Przez Bojanowskiego na Zatorzu ciężarówki już nie pojadą. Zatrzyma je nowy spowalniacz

Kierowcy natychmiast znaleźli sposób na ominięcie niewygodnej szykany. Objeżdżali ją bokiem, bo droga bez chodnika i krawężników dawała tę możliwość. Tak powstał nasz drugi materiał, po którym drogowcy z Leszna wkopali wokół spowalniacza żółte metalowe słupki.

Kierowcy ciężarówek nic sobie nie robią z ograniczenia. Pomysł miasta nie wypalił?

Trudno przypuszczać, by służby montujące słupki nie zauważyły, że w miejscu powstania spowalniacza asfalt jest oberwany na skrajach w taki sposób, że na krawędziach powstały głębokie wyrwy. Każdy kierowca, który pokonuje spowalniacz wjeżdża więc autem w kilka takich dziur. Efektem może być uszkodzenie zawieszenia samochodów, za które zapłaci miasto ze swojej polisy ubezpieczeniowej. Korzystanie z polisy oznacza, że kolejna – przyszłoroczna będzie dla samorządu droższa.

Zapytaliśmy więc urzędników dlaczego na Bojanowskiego powstał taki drogowy bubel. Dominik Kaźmierczak, kierownik Miejskiego Zarządu Dróg i Inwestycji UML zapewnił, że ubytki w nawierzchni na Bojanowskiego zostaną naprawione w trybie pilnym. - Szykana w tym miejscu została wykonana na prośbę mieszkańców tego rejonu Zatorza. Interweniowali oni u radnego Sławomira Mocka. On też przychylił się do tego pomysłu - wyjaśniły dziś służby prasowe urzędu.