Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Skrzyszowie pamiętają o bohaterach [ZDJĘCIA]

Maksymilian Weychert
Na początku września w pobliżu parafialnego kościoła w Skrzyszowie odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary wojny
Na początku września w pobliżu parafialnego kościoła w Skrzyszowie odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary wojny Maksymilian Weychert
93 nazwiska na tablicy przypominają o tragicznej historii Skrzyszowa i mieszkańców.

W Skrzyszowie pamiętają o bohaterach

Kiedy jeździłem po świecie zauważyłem, że w wielu krajach pielęgnuje się pamięć o tamtych wydarzeniach, bardzo mi zależy, żeby te nasze małe lokalne społeczności znały swoje korzenie, to buduje tożsamość. - mówi Eugeniusz Brzemia - jeden z inicjatorów pomysłu powstania tablicy upamiętniającej skrzyszowian, którzy zginęli w czasie wojny. Tablicę upamiętniającą skrzyszowian, którzy zginęli podczas drugiej wojny światowej na frontach oraz w samej miejscowości z rąk wrogich żołnierzy, powieszono na pomniku przy kościele Michała Archanioła w Skrzyszowie .

W tamtym czasie mieszkańcy Śląska nie mieli łatwo. Wielu jego mieszkańców, mimo iż czuło się Polakami lub Ślązakami, trafiło do armii niemieckiej i zostało wysłanych na oba fronty. Wielu z nich nie wróciło, wielu z nich zmarło krótko po powrocie od odniesionych w czasie wojny ran.

Z inicjatywą wyszło kilkoro mieszkańców Skrzyszowa, którym bardzo zależało na upamiętnieniu ofiar. - Robiliśmy wszystko aby na tej liście znalazły się wszystkie te osoby. Największym problemem było dotarcie do osób, które nie miały rodzin, albo których rodziny już tu nie mieszkają. Wiem, że z takim pomysłem wyszła kiedyś też pani Amalia Kosek, jednak wtedy nie doszło to do skutku, ale jej praca nie poszła na marne, bo to właśnie od niej otrzymaliśmy listę poległych - opowiada Roman Marcol, sołtys Skrzyszowa. Za każdym z nazwisk uwiecznionym na tablicy stoi osobna historia, niektórzy zginęli w wojsku, niektórzy podczas walk na terenie Skrzyszowa, były też ofiary niemieckich obozów koncentracyjnych. Historia tych ofiar to przekrój historii wojennej całego Śląska. - Śląsk to był bardzo podzielony region, wiem, że jeden mój dziadek był w wojsku niemieckim, a drugi w polskim, to mówi samo za siebie, jak wtedy wyglądało życie tutaj - tłumaczy sołtys.

Trudne wojenne czasy pamięta Józef Oślizło, który wspólnie z księdzem Wallachem brał udział w brawurowej akcji odzyskania Przenajświętszego Sakramentu z kościoła w Skrzyszowie i pomógł go przenieść do Mszany, gdzie walki się zakończyły. Kiedy front dotarł do Skrzyszowa miał 17 lat i dobrze pamięta osoby, które zostały upamiętnione na tablicy. - Najwięcej od nas poszło na wschód. Pierwsze telegramy przyszły we wrześniu 1942 roku, Smolorz Ryszard i Polok Karol, to było pierwszych dwóch chłopaków ze Skrzyszowa, którzy zginęli na wojnie. To było na wschodzie. - mówi pan Józef Oślizło. Większa część ofiar ze Skrzyszowa zginęła na froncie wschodnim. Byli to młodzi chłopcy, 17-18 letni.

W ostatnich latach wojny do wojska trafiali wszyscy, po prostu nie było komu walczyć. Jednak poza żołnierzami zginęło też wielu cywili, którzy padli ofiarami bestialskich zachowań czerwonoarmistów i wehrmachtowców.

- Pamiętam Materę, wzięli go do niemieckiej armii, ale zdezerterował, nie chciał walczyć. Ukrywał się w jednym z domów na Powstańców i go znaleźli, otoczyli dom, on chciał uciec przez okno, ale go zastrzelili - wspomina pan Józef.

Jedną z ofiar był też dziadek sołtysa - Antoni Wysłucha, który zginął z rąk Rosjan. Tę ofiarę pan Józef też pamięta.

-Pamiętam jak Antoni przyszedł do nas z jednym z Rosjan i pytał, gdzie jest jego córka. Okazało się, że żołnierzowi się spodobała. Ona już wtedy była w Mszanie, gdzie się ukrywała. Antoni wiedział o tym, ale grał na zwłokę. Nie znaleźli jej, strasznie ich to rozdrażniło, kiedy wrócili do domu i tam też jej nie zastali, wywlekli Antoniego na dwór i tam go zastrzelili. Zginął na własnym podwórku - wspomina Oślizło.

W jego rodzinie było znacznie więcej ofiar.- Dziadek miał takie długie skórzane oficerki. Rosjanie chcieli mu je zabrać. Weszli do piwnicy gdzie wszyscy się ukrywaliśmy i jeden z nich strzelił mu obok ucha. Potem się już nie opierał, był w szoku, żołnierz zabrał mu buty, a dziadek zmarł następnego dnia - opowiada pan Józef.

Warto wspomnieć też o rodzinie Karwotów, która straciła na wschodzie aż trzech synów przymusowo wcielonych do niemieckiego wojska. Rodzice uczcili ich pamięć pamiątkowym krzyżem, który do dnia dzisiejszego znajduje się na ulicy Wallacha.

Koszmar mieszkańców Skrzyszowa nie skończył się wraz z końcem wojny. Wielu z nich zginęło, kiedy ucichły karabiny i armaty. Tracili życie od min, niewybuchów i powikłań spowodowanych odniesionymi ranami. Wojna i jej skutki odcisnęły piętno na wszystkich mieszkańcach, prawie każdy kogoś stracił, Ci, którzy nie stracili bliskich, byli zmuszeni chować żołnierzy, którzy polegli na ich polach.

- U mnie na polu też dwóch poległo, to byli Rosjanie, zginęli w marcu, pochowaliśmy ich w maju, to niech pan sobie wyobrazi jak to musiało wyglądać, cały kwiecień było słońce, oni byli cali napuchnięci, te ciała śmierdziały, nie dało się nawet wziąć nieśmiertelników - opowiada pan Józef.

Tragedie i cierpienie były na porządku dziennym. Ale zdarzały się też historie ze szczęśliwym zakończeniem. Tak było w przypadku trzech braci Józefa Oślizły.

- Emil poszedł pierwszy. Walczył na wschodzie, został ranny i udawał trupa. Rosjanin myślał, że brat nie żyje i go okradł. Emil doczołgał się po wszystkim do żołnierzy niemieckich, gdzie go podleczyli, a potem trafił do szpitala w Wiedniu. Odwiedziliśmy go tam kilka razy. Potem trafił do Francji, gdzie był w służbach porządkowych, już nie nadawał się na front. Niestety po wojnie długo nie pożył, dożył 32 lat. Umarł od powikłań od odniesionych ran. Mój drugi brat - Franciszek był w marynarce niemieckiej, dostał się do niewoli do Anglii. I Jeszcze Richuś walczył w niemieckim wojsku, bronił Monte Cassino. Ale jak pojmali go Amerykanie to trafił do polskiego wojska i po prostu zmienił strony. Tak wtedy było... - podsumowuje swą opowieść pan Józef.

Dzięki ludziom takim jak pan Józef i inicjatywom, jak ta podjęta przez mieszkańców Skrzyszowa, z pewnością pamięć o ofiarach wojny przetrwa i zostanie w świadomości przyszłych pokoleń. Samo odsłonięcie pamiątkowej tablicy przyciągnęło wielu mieszkańców, co znaczy, że losy ich przodków nie są im obojętne. Można mieć też nadzieję, że za przykładem Skrzyszowa pójdą inne polskie miejscowości i historii takich jak te opowiedziane przez pana Józefa będzie więcej, a pamięć o poległych przetrwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto