Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zespół Carrantuohill z Rybnika zdobywa szczyt w Irlandii! RELACJA LIVE

Aleksander Król
Rybnicko-żorska grupa Carantuohill podbija Irlandię. W tym tygodniu muzycy postanowili zdobyć szczyt góry, która dała im nazwę... - Pogoda jest obiecująca, szczyt zasłaniają chmury, ale za dwie godziny powinna być lepsza widoczność. Idziemy na górę - dzwonił do nas przed chwilą z Irlandii Adam Drewniok, muzyk z Rybnika.

AKTUALIZACJA

Carrantuohill zdobyty o godz.13.39 - donoszą nam ze szczytu członkowie zespołu Carrantuohill

Najtrudniejszy fragment do pokonania

W drodze na szczyt:

Rozmowa z Adamem Drewniokiem przed wyjazdem w trasę koncertową

W Irlandii byliście już kilka razy, ale po raz pierwszy zamierzacie zdobyć szczyt góry, która dała nazwę Waszemu zespołowi...

Już kiedyś, w 1997 r., byliśmy pod szczytem Carrantuohill, mamy nawet zdjęcia na tle góry, ale wówczas nie było czasu, by zdobyć szczyt. Teraz mamy to zaplanowane. To będzie wyprawa z prawdziwego zdarzenia. Będziemy zakładać w drodze na szczyt kilka obozów. Na atak szczytowy nie wszyscy się zdecydują, ale ja postaram się wejść. Tam jest jedna trudność - u góry znajduje się takie przewężenie, że gdy pada - nie można go pokonać. Musimy trafić na “okno pogodowe”.

Mam wrażenie, że zamiast z muzykiem rozmawiam z alpinistą...

[Śmiech] Dokładnie tak to brzmi. Śmialiśmy się zresztą, że tam jest tylko 1041 m npm. “To taka nasza Babia Góra, czy Barania. To na pewno wejdziemy”. Ale wysokość może być złudna. To nie jest niestety takie podejście jak u nas. Tam jest tylko jedno dojście na szczyt - żlebem, który podczas deszczu zamienia się w wodospad i nie ma możliwości wejścia.

Skoro będziecie zakładać obozy, znaczy że w górach spędzicie więcej czasu?

Nie, tylko jeden dzień. Wszyscy podjedziemy pod Carrantuohill i ruszymy, a potem w zależności od tego, co będzie się działo po drodze, dokąd kto zajdzie, będziemy tworzyć obozy, by ten kto nie czuje się na siłach iść dalej, mógł zostać. To będzie też pomocne bo w obozach będziemy zostawiać rzeczy, które nie będą potrzebne do ataku szczytowego. Na razie nastroje są bojowe!

Przygotowywaliście się jakoś do tej wyprawy. Jakieś wypady w Tatry?

Bez przesady, żadne tam czekany nie są potrzebne. Jest jeden niebezpieczny moment, który jeśli będzie pogoda pokonamy, a jeśli nie - to nie. Jak Denis Urubko w Himalajach będziemy czekali na okno pogodowe, by wyprawa się powiodła.[Śmiech]

Ile lat minęło od ostatniej Waszej wizyty w Irlandii?

Ostatni raz byliśmy w 2004 albo 2005 roku. Polecieliśmy samolotem na jeden koncert - fesitwal Lunasa. To taki trzydniowy festiwal trochę jak nasz Woodstock. Graliśmy pod zamkiem, w małej miejscowości.

Z całej Irlandii ludzie przyjechali, znani artyści irlandcy, m.in. eks-członkowie popularnego w latach 60 i 70 zespołu Planxty. Ale tam lecieliśmy samolotem, braliśmy tylko instrumeny. Teraz gramy w kilku miejscach, bierzemy cały sprzęt nagłośnieniowy, jedziemy samochodem.

Trochę tak, jak za pierwszym razem...

Jak pierwszy raz płynęliśmy do Irlandii w 1994 roku - okazało się, że prom jest pod banderą grecką, ale 3/4 załogi stanowili Polacy. Oni byli zdziwieni, po co my tam jedziemy?

Zespół z Polski jedzie do Irlandii grać ich muzykę? Było niesamowite zdziwienie. Sami Irlandczycy byli nieprzyzwyczajeni, że obcy przyjeżdżają, a jak już - to po to, by zwiedzać a nie grać ich muzykę.Ale przyjęli nas ciepło. Niedaleko Sligo braliśmy udział w warsztatach muzycznych, telewizja przyjechała. Tam spotkaliśmy się z tancem irlandzkim. Czy będzie jak za pierwszym razem? To będzie inna wizyta. Muzyka irlandzka ewoluuje, tak jak nasza. Jest tam oczywiście tak zwane tradycyjne irlandzkie granie. To są te wszystkie Ceili Band - typowo folkowe zespoły, które mają za zadanie grać muzykę irlandzką, tak jak Pan Bóg przykazał. Oni grają dla ludzi, którzy chcą potańczyć. Te tańce mają określoną ilość refrenów, czy zwrotek, bądź kółek zależnie kto liczy i to musi pasować.

To nie są takie tańce jakie my znamy partnera z partnerką. To są tak zwane koszyki po 8, 16 osób i każdy ten koszyczek robi dokładnie to samo. Jak pierwszy raz to zobaczyliśmy, nie wierzyliśmy, że coś takiego jest możliwe. Oni się tak bawią, starzy i młodzi. Do tego jest potrzebny zespół, który zagra im to w taki sposób, by pasowało.

Ta muzyka się nie zmienia. Ale jest też inny nurt muzyki irlandzkiej, który ciągle ewoluuje. Jesteśmy ciekawi, jak zostaniemy przyjęci.

W ubiegłym roku obchodziliście jubileusz, graliście mnóstwo koncertów, na nudę nie narzekacie. Skąd pomysł, by znów ruszyć na Irlandię? Po co jedziecie na wyspy?

Po to, by naładować akumulatory, poszukać inspiracji...

Grając muzykę irlandzką trzeba od czasu do czasu tam być. Ania, nasza wokalistka, jeszcze nie była na Zielonej Wyspie. To ważne, by poznała tamte klimaty. Na pewno natkniemy się na jakiś spontaniczny koncert i będziemy mogli się z tym porównać. Jedziemy naładować akumulatory. To jest jak z żużlem - mówi się, że w Polsce jest najsilniejsza liga świata i to prawda, ale jednak angielska ma to coś niesamowitego. Tak jak ostatnio Haris pokonał Doyla w sposób nieprawdopodobny. My jedziemy poszukać inspiracji, może pomysłu na nową płytę. To próba zaczerpnięcie energii, która na wyspach jest zupełnie inna - to kraniec Europy, szczególnie Irlandia, która nie była pod okupacją rzymską, tak jak Szkocja, która zza muru Hadriana tylko spoglądała
na kulturę romańską.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto