Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"100 lat temu na Górnym Śląsku": Wzrost dezercji. Na tym tle żandarm zastrzelił żołnierza w Bełsznicy. W regionie dochodziło też do zbrodni

Kazimierz Mroczek
Jedno z nielicznych zdjęć z okresu Wielkiej Wojny w Muzeum w Wodzisławiu Śl. Na fotografii prawdopodobnie jest mieszkaniec Wodzisławia Śl.
Jedno z nielicznych zdjęć z okresu Wielkiej Wojny w Muzeum w Wodzisławiu Śl. Na fotografii prawdopodobnie jest mieszkaniec Wodzisławia Śl. Muzeum w Wodzisławiu Śl.
W 1918 roku odnotowano wzrost dezercji. Na tym tle doszło do nieporozumienia na dworcu kolejowym w Bełsznicy, gdzie żandarm zastrzelił żołnierza. Nie tylko to zdarzenie wstrząsnęło regionem. Dochodziło też do morderstw, czasem brutalnych. Nie brakowało kradzieży. Prezentujemy kolejną część historycznego cyklu "100 lat temu na Górnym Śląsku", autorstwa Kazimierza Mroczka, pasjonata historii i członka Towarzystwa Miłośników Ziemi Wodzisławskiej. To historia naszego regionu.

"100 lat temu na Górnym Śląsku": Wzrost dezercji. Na tym tle żandarm zastrzelił żołnierza w Bełsznicy

Coraz częściej też dochodziło do dezercji z wojska. Na tym tle niestety dochodziło i do tragedii. Taki tragiczny przypadek miał miejsce w kwietniu 1918 roku na dworcu w Bełsznicy.

Tutaj znajdziesz poprzednią część kroniki.

„Żandarm K. z Gorzyc zastrzelił na dworcu żołnierza B. Sprawa miała się tak: B. bawił w domu na urlopie, który sobie sam przedłużył. Władza wojskowa wysłała do B. telegram z nakazem natychmiastowego powrotu, a drugi telegram do władzy gminnej z poleceniem, aby żandarm odesłał B. do wojska. B. poszedł sam na dworzec i kupił bilet, aby wrócić do garnizonu. Za nim pobiegł żandarm i chciał go związać, lecz B. powiedział mi, że sam pojedzie skąd przyjechał, poczem żandarm chciał mu odebrać pas, czemu się B. sprzeciwił. Wtedy żandarm odciągnął B. od ludzi i strzelił koło ucha do głowy. Kula przeszła całą głowę i wyszła koło drugiego ucha. Między ludem powstał z tego powodu wielki popłoch, żandarm poszedł do domu. B. liczył około 35 lat, pozostawia ubogą żonę i siedmioro dzieci.”

W prasie ówczesnej poruszano też problemy noszenia mundurów przez osoby zwolnione z wojska. Ponieważ panująca bieda i braki w zaopatrzeniu uniemożliwiały niektórym zakup ubrań wielu żołnierzy zwolnionych z wojska nadal nosiło mundury. Zdarzały się sytuacje, że mężczyzna szedł w wojskowym ubraniu i nie oddał salutu oficerowi co powodowało postawienie go przed sądem. W tej sytuacji wyroki były skazujące dawnego żołnierza na grzywnę lub po odwołaniu czasem nastąpiło uniewinnienie. Jednak zdaje się, że do końca wojny tej kwestii nie rozwiązano.

Brutalne morderstwa

Z lokalnych wydarzeń naszego regionu wodzisławskiego warto odnotować głośną zbrodnię w Gorzycach jaka miała miejsce latem 1918 roku. Nadzorca dokonujący konno wczesnym rankiem inspekcji pól został zastrzelony przez kłusownika. Przywołujący resztkami sił zdołał wezwać pracujące na polu kobiety. Jednak wkrótce skonał. Oddano do niego kilka strzałów z broni. Podobnie jak do jego konia.

W lipcu doszło też do brutalnego morderstwa w Woli pod Pszczyną. Zwolniony z wojska 48- letni gospodarz zamordował swoją żonę.

„Szaleniec dławił i dusił swoja śpiącą żonę tak długo, aż pod jego rękami skonała. Morderca wziął potem siekierę i usiłował rozbić dach własnego domu przyczem zadał sobie kilka ran w głowę tak, że spadł z dachu i stracił przytomność. Dzieci znalazły okrwawionego ojca leżącego na podwórzu i potem dopiero dowiedziały się o zamordowaniu matki”. Także do tragicznego wydarzenia doszło koło Wodzisławia w Turzy. Tu zamordowany został strzałem z rewolweru M. Zbrodniarzami okazali się bracia W. przybyli z Królewskiej Huty i ich kompan Z. z Laurenhuty. Ta trójka wraz z kobietą H. wyjechali niby w celu zakupu żywności na wieś. Wracając pociągiem pokrwawionych mężczyzn zauważył jeden z kolejarzy donosząc o tym władzy. Natomiast w pobliskich Czyżowicach, znanych z handlu eterem doniesiono o poparzeniu się K., robotnika. Okazało się, że „za namową Alojzego S. włamał się on do karczmy K., aby skraść nieco eteru. Gdy otworzył beczkę by natoczyć do naczynia eteru, zapalił zapałkę, wskutek czego eter zapalił się i eksplodował powodując pożar, przy czem i K. odniósł poważne rany”.

Poważnym problemem były kradzieże, które zwłaszcza nasiliły się w roku 1918. Prasa informowała o ogromnych szkodach jakie kradzieże z pół przynoszą.

„W jednym tylko powiecie śląskim oceniono urzędowo wartość skradzionych z pola buraków cukrowych na 20 000 mk. Szkody w zbożu i kartoflach nie mniej są wielkie. Oprócz złodziei zawodowych robią szkody na polach dzieci i spacerowicze, ludzie bezrozumni niszczący nieraz ze swawoli plon pracy ludzkiej”.

Pechowcem okazał się rolnik Z. z Jastrzębia, któremu w sierpniu 1918 roku skradziono krowę, masło i chleb. Kilka dni wcześniej ukradziono mu z pola pszenicę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto