D
aniel Marcol Młodzieżowym Sportowcem 2013 Roku Ziemi Wodzisławskiej
Gratulacje, osiągnąłeś sporą przewagę nad pozostałymi kandydatami do tytułu.
Dziękuję. Nikogo nie namawiałem do głosowania. To zasługa rodziców, babci, dziadka i znajomych, którzy nawzajem się mobilizowali. Choć to nie sukces wywalczony na szermierczej planszy, to jednak bardzo się z niego cieszę. Mobilizuje do dalszych treningów.
Sukcesów było w tym roku sporo. Był medal na mistrzostwach Polski juniorów do lat 20 oraz złoto w drużynie na mistrzostwach Europy kadetów. Który cenniejszy?
Oba są cenne, bo ciężko było je zdobyć. O medal mistrzostw Polski juniorów do lat 20 walczyłem z o wiele bardziej doświadczonymi zawodnikami, a mimo to udało się stanąć na podium. Z kolei na mistrzostwach w Jerozolimie to już był "kosmos". Poziom zawodników, praktycznie każdy był z czołówki własnego kraju. W drużynie zdobyliśmy złoto i pokazaliśmy naszą siłę.
Takie zawody wiążą się z olbrzymim stresem. Jak sobie z nim radzisz?
Nie ukrywam, że jest to zmora zawodników. Przed zawodami staram się wyciszyć, posłuchać muzyki. Zazwyczaj jest to hip-hop, ale i tak do końca nie pomaga. Najważniejsze jest dobrze wejść w turniej. Pierwsza walka mówi wiele. Jeśli wygram, albo przegram z silnym rywalem po dobrej walce nabieram pewności siebie, wtedy jest łatwiej.
Wróćmy jednak do początku. Jak trafiłeś do szermierki?
Było to po pokazie w mojej szkole podstawowej. Byłem w czwartej klasie. Już wcześniej chciałem zapisać się do klubu, ale mieszkałem od niego daleko i wcześniej rodzice obawiali się, jak to będzie z moimi dojazdami. Wiadomo, że treningi są dopiero po zajęciach szkolnych, a więc trochę późno. Dopiero w czwartej klasie udało mi się ich namówić. Na początku trenowałem dwa, trzy razy w tygodniu. Jednak z wiekiem i pierwszymi sukcesami przybywało zajęć. Teraz trenuję codziennie, jak nie ma zawodów, to też zdarza się w weekendy.
Swój pierwszy start pamiętasz?
O tak (red. śmiech). W piątej klasie szkoły podstawowej startowałem w hali MOSiR w Rybniku. W turnieju startowało około 40 zawodników. Byłem 16, więc źle nie było jak na początek. To też zmobilizowało mnie do dalszej pracy.
Jak wspomniałeś, tej pracy jest sporo. W domu coraz mniej czasu chyba spędzasz?
Liceum mam w Rybniku. Po nim muszę jeszcze wrócić do Radlina i na trening. Po szkole staram się zdążyć na obiad do domu i odpocząć, ale nie zawsze się udaje. Do tego dochodzą zawody oraz zgrupowania kadry, których jest przynajmniej kilka w ciągu roku.
Obserwując Twoje sukcesy, nauczyciele dają taryfę ulgową?
Niezależnie od sukcesu powtarzają: "Super, dobrze, ale teraz musisz wszystko nadrobić". Nie buntuję się, muszę przecież zdobyć wykształcenie i być fair wobec koleżanek i kolegów z klasy.
Czasu dla siebie masz pewnie niewiele...
Wolnych chwil mam mało. Jak się uda, to w weekendy staram się wyjść ze znajomymi, czytać książki z elementami fantastyki, a czasami gram w Fifę na PS 3.
Sportowe marzenie?
Zdecydowanie występ na olimpiadzie.
Czego więc życzyć Tobie?
Przede wszystkim zdrowia, żeby omijały mnie kontuzje. No i dalszych udanych startów w tym sezonie.
ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?