Marysia, jak sama mówi, weszła w swoje młodzieńcze życie jako bardzo poraniona dziewczyna, z wieloma przykrymi doświadczeniami.
W liceum bardzo się zmieniła, z dziecka, które zostało wychowane w wierze katolickiej, zaczęła odsuwać się od kościoła i swoich wartości. Gdy patrzy na to z perspektywy czasu, twierdzi, że mogła się wtedy zatrzymać i zastanowić nad swoim postępowaniem i podejściem.
- Chciałam znaleźć swoje szczęście w relacjach z innymi ludźmi, imprezach, spotkaniach. Weszłam w to w całości, ale to nie dawało mi radości, przeciwnie, byłam coraz bardziej nieszczęśliwa. Na studiach nie mogłam się skupić, wszystko się pogorszyło. Gdy po pół roku szłam w końcu do spowiedzi, to czułam się źle, chciałam się zmienić, ale po wyjściu z kościoła zapominałam o tym i nie chciałam myśleć w ten sposób - wspomina Marysia.
Tuż po maturze dziewczyna podjęła decyzję bez głębszego zastanowienia. Poszła na kulturoznawstwo, co odradzało jej wiele osób. Rok później rozpoczęła drugie studia na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu.
Niedługo później okazało się, że oba kierunki były dla niej nieodpowiednie. Później nieco pochopnie wybrała polonistykę, która nie dała jej satysfakcji z nauki, ani nie otworzyła drogi do kariery zawodowej. Poznała tam jednak wielu ludzi, którzy pozostają z nią w bliskich stosunkach do dzisiaj. To również wtedy zdecydowała, że wróci do kościoła.
- Gdy poszłam na filologię polską, to był ostatni rok burzliwego, bezrefleksyjnego życia. To był zdecydowanie czas zmian. Żyłam, imprezowałam, ale w środku byłam nieszczęśliwa. Problemy i smutki tłumiłam w sobie. Wszystko to, co nie zostało przeze mnie uświadomione, to gdzieś we mnie było. W końcu musiało wybuchnąć. Teraz nie wiem dlaczego, ale podjęłam decyzję, że cokolwiek się stanie, to przynajmniej raz w tygodniu będę chodziła do kościoła - opowiada dziewczyna.
PROBLEMY ZDROWOTNE
Mogłoby się wydawać, że silna potrzeba zmiany i konsekwencja spowodują, że w życiu dziewczyny zacznie się układać.
Tak się jednak nie stało, wraz z regularnymi wizytami w kościele, wszystkie złe emocje zaczynały uchodzić, stan psychiczny Marysi się pogarszał.
- W pewnym momencie było bardzo źle, musiałam skorzystać z opieki psychiatrycznej. Nie uważam, żeby to był powód do wstydu, mamy prawo sobie nie radzić. Żyjemy w świecie, w którym zmiany zachodzą bardzo szybko i nasza psychika czasem nie daje rady i musimy przyjąć pomoc od kogoś mądrzejszego od nas - tłumaczy Maria.
W swoich mediach społecznościowych, często podkreśla jak ważne jest to, by prosić o pomoc. Osoby z problemami psychicznymi, często zostają pozostawione same sobie. Problemy, które obiektywnie są możliwe do przepracowania, w natłoku myśli i niepowodzeń, wydają się nie do przejścia.
- Na szczęście, ja mogłam liczyć na mądrość lekarzy i rodziny. Leczenie bardzo szybko przyniosło zamierzony efekt. Poszłam wtedy na taką spowiedź z całego życia i to było odżywcze. Musiałam przeanalizować całe swoje życie - wspomina Marysia.
Po tych wydarzeniach, dziewczyna, wraz z całą rodziną, postanowiła pojechać do Izraela. Miało to być swoiste podziękowanie dla Boga. Maria wierzy, że to dzięki modlitwom i gorliwej wierze udało się poprawnie diagnozować chorobę i przystosować odpowiednie leczenie.
Po podróży, dziewczyna miała zaplanowaną wizytę u lekarza, który zadecydował, że może spróbować odstawić bardzo silne leki antydepresyjne. Niezwykłe w tym jest to, że leczenie zadziałało tak szybko, a po odstawieniu było tylko coraz lepiej.
- Nawet lekarz powiedział, że to jakiś cud, bo było naprawdę bardzo źle, a później bardzo dobrze. To dosyć niestandardowe, bo te leki są silnie uzależniające, a mój mózg w ogóle nie domagał się stymulatora - mówi Maria.
SOCIAL MEDIA
Wraz z nowymi doświadczeniami, Maria czuła, że musi nieco zmienić profil swoich mediów społecznościowych.
Kiedyś prowadziła m.in. bloga, na którym opowiadała robieniu zakupów w lumpeksach, później chciała poszerzać świadomość ekologiczną i opowiadała o tym, jak dbać o planetę.
- W pewnym momencie stwierdziłam, że nie znam się na ekologii na odpowiednio wysokim poziomie i z czystym sumieniem mogę to zostawić lepszym ode mnie. Czułam jednak coraz większe pragnienie, żeby te swoje przeżycia dać innym. Chciałam pokazać, że wszyscy potrzebujemy pomocy, czasem psychologa, lekarza, a nawet spowiednika, jeśli jesteśmy wierzący.
NAUKI O RODZINIE
Mówi się, że do trzech razy sztuka. W przypadku Marysi należałoby powiedzieć, że do czterech. Po polonistyce, dziewczyna uznała, że kończy ze studiami, ale po konsultacjach z psycholożką, wybrała się na studia Nauki o Rodzinie w Warszawie . W przyszłości chce zajmować się poradnictwem rodzinnym albo np. prowadzić kursy przedmałżeńskie, bo uważa, że mogłoby ot być dobre rozwiązanie, by prowadziła je osoba świecka.
- Chcę pokazać, że kościół jest złożony również z fajnych, otwartych osób, które nie są tam tylko z braku innych możliwości, ale z potrzeby - dodaje studentka.
W ramach swojej działalności w społeczności chrześcijańskiej, udziela się w kobiecej grupie Girls With The Fire. Kobiety spotykają się w grupie z psycholożką, modlą się i rozmawiają o bieżących sprawach.
- Jesteśmy otwarte na nowe osoby, wystarczy do mnie napisać- kończy Marysia.
Maria uważa, że gdy kobiety robią coś wspólnie, to dzieją się zawsze dobre rzeczy. Z tego powodu bardzo często spotyka się z nimi na modlitwie.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?