Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Marklowice: Amerykański bombowiec rozbił się na polach. Było to 70 lat temu

Arkadiusz Biernat
Józef Kłosok prezentuje hustę - mapę, ocalałą z samolotu
Józef Kłosok prezentuje hustę - mapę, ocalałą z samolotu Arkadiusz Biernat
Historia Marklowice: Dwie osoby ocalały, a dziewięć zginęło podczas feralnego lotu B-17, amerykańskiego bombowca. Jeden z członków załogi wylądował na terenie Marklowic. Tuż przed posterunkiem żandarmerii.

Historia Marklowice: Amerykański bombowiec rozbił się na polach. Było to 70 lat temu

To był mroźny, ale słoneczny dzień. Wycie syren z kopalni Emma w Radlinie oznajmiało alarm przeciwlotniczy. Płonący samolot nadlatywał od zachodu. Było go dobrze widać na tle pozostałych samolotów - wspominali przez lata świadkowie tragicznych wydarzeń z 26 grudnia 1944 roku w Marklowicach.

Na ich ziemi zginęło 9 amerykańskich lotników. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia minie 70 lat od tragedii...

To był ostatni nalot na zakłady niemieckie znajdujące się na Górnym Śląsku (trwały od lipca 1944 roku). 26 grudnia 1944 roku załoga "Mono" (bo tak lotnicy nazwali samolot) wraz z 134 innymi bombowcami rano wystartowała z włoskiego lotniska Tortorella w pobliżu Foggi. Ze względu na trwające święta mieli zaskoczyć wroga.

- Formacja miała zbombardować zakład benzyny syntetycznej Blechhammer Sauth w Kędzierzynie - tłumaczy Józef Kłosok, z Towarzystwa Miłośników Marklowic i autor wielu publikacji na temat feralnego lotu bombowca. "Mono" przystąpił do ataku o godz. 12.18. Zrzucił bomby, ale został trafiony.

- Tego dnia ogień artylerii przeciwlotniczej był gęsty i celny - wspomniał po latach Charles A. Bigbee, który leciał w innym bombowcu. Był on kuzynem Roberta H. Flake'a, dowódcy bombowca rozbitego w Marklowicach.

Pocisk trafił w zbiornik paliwa silnika nr 2. Rozpoczęły się dramatyczne chwile załogi. Jeszcze nad Kędzierzynem z pokładu wyskoczył boczny strzelec Merle Smith. - Wylądował szczęśliwie w pobliskich lasach. Został złapany przez Niemców 27 grudnia - dodaje Kłosok.

Piloci trafionego bombowca robili co mogli, aby ugasić ogień. Sytuacja była krytyczna. Załoga samolotu świadomie zboczyła w prawą stronę, aby w razie wybuchu nie uszkodzić pozostałych jednostek.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

- Samolot po utrzymaniu swojej pozycji z prawej strony przez około 5 minut, rozpoczął nurkowanie. W ten sposób pilot próbował zgasić ogień - wspominał porucznik Morris S. Wood. Niestety i ten manewr nie do końca się udał.

Kiedy samolot znajdował się nad Marklowicami Górnymi eksplodował. Spadł na tzw. Pańskie Pola.
- Nie zdążyli awaryjnie lądować. Możemy tylko przypuszczać, że nie szykowali się do tego manewru w tym momencie, bo w zniszczonych fragmentach nie znaleziono wysuniętego podwozia - mówi Józef Kłosok.

Dziewięciu członków załogi eksplozja wyrzuciła na zewnątrz. Prawdopodobnie zginęli jeszcze zanim uderzyli o zamarzniętą ziemię. Ciała były poparzone, tylko trzy z nich zdołano rozpoznać (w tym dowódcę). Części samolotu znajdowały się na znacznym obszarze.

Z relacji Bolesława Ochojskiego (później zwoził ciała lotników do nieistniejącej już remizy przy dawnym przedszkolu) wiadomo, że w pobliżu zwłok przy drodze z Marklowic - Chałupek do Jankowic leżały fragmenty wieżyczki podkadłubowej. Z kolei inny ze świadków wspomniał później, że rozgrzany do czerwoności karabin maszynowy spadł na miejsce obecnego boiska przy dawnej szkole w Marklowicach Górnych.

Zanim jednak samolot runął na ziemię, zdążył z niego wyskoczyć jeszcze Frederick Weiss. Udało mu się szczęśliwie wylądować tyle, że... tuż pod posterunkiem marklowickiej żandarmerii, która mieściła się w budynku do dzisiaj istniejącym przed kościołem św. Stanisława.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

W areszcie spędził dwie doby. Za pomocą tłumacza i byłego kierownika szkoły Pawła Michalskiego próbowano od niego wyciągnąć informacje na temat samolotu i załogi. Będąc w Marklowicach nie udzielił żadnych odpowiedzi. Gdy Weiss przebywał na posterunku, żandarmii w obawie przed akcjami akowskiego podziemia wzięli zakładnika. Był nim Teodor Szypuła. Były święta wziął on więc ze sobą ciastka i kiełbasę. Z relacji świadków wynika, że Amerykanin częstował się tylko ciastkami i herbatą.

Po dwóch dniach Weiss został wywieziony w głąb Niemiec, podobnie jak ocalały film z samolotu. Zarówno on, jak i Merle Smith szczęśliwie doczekali końca wojny.

Ciała ich kolegów najpierw zwieziono do remizy, a później pochowano na pobliskim cmentarzu. W październiku 1947 roku Amerykanie ekshumowali ciała i przewieźli na cmentarz lotników, prawdopodobnie do Holandii. Cała załoga feralnego lotu pochodziła ze Stanów Zjednoczonych. Były to młode osoby. Dla niektórych był to pierwszy lot bojowy i niestety ostatni.

ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami! [KLIKNIJ W LINK]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto