18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia słonia z radlińskiej stajenki

Jacek Bombor
Jacek Bombor
Kupił go przed wojną budowniczy kościoła ks. Franciszek Palarczyk. Od pokoleń figura olbrzymiego słonia cieszy dzieciaki z parafii. Takiego eksponatu na próżno szukać w śląskich stajenkach.

Stajenka w radlińskich Biertułtowach w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ma coś czego nie mają inne na całym Śląsku. Prócz tradycyjnych figur, aniołków, postaci Rodziny Świętej, pasterzy, owieczek, osiołka znajduje się tam olbrzymia rzeźba... słonia. Już od ponad 60 lat jest stałym elementem bożonarodzeniowej szopki.

Pamiętam jak w latach 80 razem z kolegami podziwialiśmy słonia. Do dzisiaj w rodzinnych albumach znajduję fotografie rodzinne przy stajence, gdzie słoń jest najbardziej widoczny. Z dużymi oczami wygląda jak postać wycięta z bajek Disneya. Takie zdjęcia znajdują się w setkach domów radlinian. Na lekcjach religii w salkach katechetycznych przy probostwie pani katechetka tłumaczyła nam, że słoń to nic nadzwyczajnego.

- Trzej królowie piechotą do Jezusa nie przyszli. Baltazar przyjechał na wielbłądzie, Melchior na koniu, a Kacper na słoniu - mówiła.
Jedno jest pewne, w śląskich szopkach trudno szukać tego zwierzęcia. Jak się znalazł w radlińskim kościele? Prawdopodobnie wykonano go w czasie wojny, albo nawet tuż przed. W latach 50. już był wystawiany przez pierwszego proboszcza i budowniczego kościoła, księdza Franciszka Palarczyka. - Stopniowo kupował figury do stajenki, uzupełniał. Ludziom to się podobało - mówi nam jedna z mieszkanek pracujących od lat na probostwie.

O tym, że rzeźba słonia ma kilkadziesiąt lat, świadczy ilość gipsu, służąca do jego wykonania. - Nie wiem ile waży, ale żeby go wynieść z piwnicy potrzeba sześciu dorosłych mężczyzn - wyjaśnia nam obecny proboszcz parafii Zenon Działach. I opowiada, że dwa lata temu na Roratach zapytał dzieciaki, czy wiedzą, gdzie w stajence jest największy słoń? Nie wiedziały.

- U nas, w naszym kościele - wyjaśniłem. - Później dzieciaki nazwały go Rafuś. Bo opiekuje się nim ksiądz Rafał Woźnica, to pewnie z sympatii do niego - śmieje się ksiądz proboszcz.
Nietypowa rzeźba zdumiała swego czasu historyka i znawcę śląskiej tradycji Marka Szołtyska, który o radlińskim słoniu pisał w jednym ze swoich książek.

- Razem z dzieciakami urządziliśmy nawet parę lat temu wielkie marzenie tego gipsowego giganta. Ma 160 centymetrów wzrostu i jest długi na 240 centymetrów. To ewenement na w skali Polski, niespotykany i oryginalny. Jeden z radlinian tłumaczył mi nawet, że słoń w środku wykonany jest z drewna - mówi historyk.
W jego opinii dawny proboszcz Palarczyk mógł kupić taki eksponat przed wojną w Niemczech.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto