Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Wodzisławia Śląskiego: Poznaj historię "Gronia"

Arkadiusz Biernat
Historia Wodzisławia Śląskiego. Paweł Kowol z wodzisławskiego Radlina II sabotował prace niemieckich fabryk i pomagał Polakom.

Historia Wodzisławia Śląskiego

We wrześniu minęło 74 lat od wybuchu II wojny światowej. Choć w naszym mieście nie brakuje ludzi, którzy pamiętają tamte czasy, to jednak już niewiele osób pozostało, którzy tak aktywnie przeciwstawiali się hitlerowskim najeźdźcom. Jedną z takich osób jest Paweł Kowol, mieszkaniec Radlina II.

Ratowali zbiory szkolnej biblioteki

Rankiem 1 września 1939 roku Paweł Kowol, jak co dzień szykował się do wyjścia na pociąg. Pracował jako geodeta w jednym z rybnickich prywatnych przedsiębiorstw. - Jeszcze przed wyjściem na pociąg usłyszałem wielki rumor. I przez okno zobaczyłem wojsko niemieckie na ulicy. To dzisiejsza Chrobrego. Byłem załamany i siedziałem cicho - wspomina.

Przez Radlin II przeszła piechota i przejechały opancerzone wozy bojowe. Wówczas 20- letni Paweł Kowol już do pracy nie doszedł. - Drugiego września przybiegł do mnie kolega. Był z zawodu nauczycielem. Powiedział: musimy ratować szkolne biblioteki - przypomina Paweł Kowol.

Natychmiast przystąpili do działań. Nocami furmanką wywozili zbiory. Gdyby zostali przyłapani na tym, to groziłby im poważne konsekwencje.

- Książki rozwoziliśmy po polskich rodzinach. Nie było to łatwe, bo część z nich sympatyzowała z Niemcami, co widać było 1 września. Wiwatowali na ich cześć. Ale trzeba było działać. Po wojnie niemal wszystkie książki wróciły do szkół - dodaje.

Pomagali rodzinom uwięzionych

Kilka dni później, 10 września do domu Pawła Kowola znów zapukał kolega. - Paweł wiesz co? Założymy tajną organizację niesienia pomocy rodzinom, którym ojcowie zostali aresztowani i wywiezieni do obozu - mówił.

Podobnie, jak za pierwszym razem reakcja mieszkańca Radlina II była identyczna. - Przez całą okupację wspieraliśmy 6 rodzin. Taka rodzina otrzymywała od nas nawet 30 marek. To wtedy było dużo. Działaliśmy w tej konspiracji w około 10 osób. Szukaliśmy wsparcia u polskich rodzin. Tym, co pomagali, przedstawialiśmy też kwity. Z wszystkiego się rozliczaliśmy, aby nie było niedomówień - wyjaśnia Paweł Kowol.

Wstąpienie do AK i przymusowe roboty

Paweł Kowol zawsze opowiadał się za narodowością polską. Odmówił podpisania "Volkslisty" za co został zesłany na przymusowe roboty do zakładów chemicznych I.G. Farben.

- Mieliśmy taką brygadę dywersyjną. Spowalniało się prace. Dla przykładu sypało się piasek do maszyn, aby je zatrzymać - zdradza Paweł Kowol. W Oświęcimiu nawiązał kontakt z Armią Krajową. Jednocześnie nadal pomagał rodzinom w Radlinie (co dwa tygodnie otrzymywał przepustki). W czasie jednej z nich w radlińskim zakładzie krawieckim złożył przysięgę i wstąpił do AK pod pseudonimem: "Groń". Jak wspomina, pierwszym rozkazem było opanowanie do perfekcji języka niemieckiego. Po wojnie z kolegami udało mu się rozminować dwa (z trzech mostów) w Radlinie, zaminowanych jeszcze przez hitlerowców.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto