Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krystyna Durczok: Woda zalała 990 budynków [ROZMOWA]

Arkadiusz Biernat
W 1997 roku woda całkowicie zalała Olzę, Odrę i Kamień
W 1997 roku woda całkowicie zalała Olzę, Odrę i Kamień Dziennik Zachodni, arc,
W momencie przerwania wałów byłam służbowym polonezem, niedaleko Wiejskiego Domu Kultury w Olzie. Jadąc samochodem uciekałam przed wodą. Wracałam do Urzędu Gminy, gdzie działał sztab. Woda momentalnie zalała drogi. Bałam się, że fala odetnie mi drogę. Po wodzie, ale udało mi się dojechać do celu - wspomina Krystyna Durczok, wójt Gorzyc w czasie powodzi tysiąclecia w 1997 roku.

Krystyna Durczok: Woda zalała 990 budynków

Dokładnie 20 lat temu, 7 lipca 1997 roku, co pani czuła i myślała obserwując, Odrę z wałów?

Olbrzymi strach. Rzeka sięgała niemal po brzegi. Nurt był bardzo szeroki, wyglądało to groźnie. Byłam pewna, że woda wyleje. Była to kwestia czasu. Poza ewakuacją mieszkańców niewiele mogliśmy już zrobić.

Cofnijmy się w czasie jeszcze o jeden dzień...

Już 6 lipca wiele wskazywało na to, że dojdzie do powodzi. Rzeki wzbierały niezwykle szybko. Do tego znaliśmy prognozy dalszych dużych opadów na naszym terenie oraz w górach. Ogłoszono alarm przeciwpowodziowy. Działał już komitet przeciwpowodziowy pod moim kierownictwem, rozpoczęły się dyżury w Urzędzie Gminy.

Pierwszym najważniejszym zadaniem dla nas było zabezpieczenie przejścia granicznego do Kopytowa. Była to wyrwa w wale, z której korzystali głównie rolnicy. Ze względu na niski poziom wody w tym miejscu, możliwy był przejazd furmanką czy ciągnikiem rolniczym. To miejsce zabezpieczyliśmy tzw. szandorami. Wcześniej gromadziliśmy piasek, worki. 6 lipca zapadła decyzja o ewakuacji mieszkańców.

Przez kolejne godziny jeździliśmy z komendantem policji i apelowaliśmy. Część mieszkańców opuściła domy, ewakuując się do bliskich i znajomych. Przygotowaliśmy też miejsca w Szkole Podstawowej w Gorzycach, ale większość osób pozostała, aby pilnować dorobku swego życia. Ewakuowano wówczas też większość zwierząt. Opiekowali się nimi gospodarze z niezagrożonych powodzią rejonu. Mieszkańcy, którzy zostali w domach przenosili to co mogli na wyższe piętra, aby uratować przed spodziewaną wodą.

6 i 7 lipca przygotowywano się na najgorsze. To nadeszło 8 lipca. Wał przerwało dwóch miejscach, na rzekach: Odra i Olza.
W momencie przerwania wałów byłam służbowym polonezem, niedaleko Wiejskiego Domu Kultury w Olzie. Jadąc samochodem uciekałam przed wodą. Wracałam do Urzędu Gminy, gdzie działał sztab. Woda momentalnie zalała drogi. Bałam się, że fala odetnie mi drogę. Po wodzie, ale udało mi się dojechać do celu.

Woda sięgała po Dom Pomocy Społecznej. Modliłam się, żeby nikomu nic się nie stało. Co jakiś czas z wałów rzekę obserwowały służby, a także mieszkańcy, których domy znajdowały się bardzo blisko. Na szczęście w chwili przerwania wałów nikogo w zagrożonych rejonach nie było. Za to do dziś dziękuję Bogu.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Takiej fali nikt mógł sobie wcześniej wyobrazić.

W Olzie, Odrze, Kamieniu dochodziło we wcześniejszych latach do powodzi. Ale takiej wody nikt tutaj wcześniej nie widział. 38 procent powierzchni gminy Gorzyce znajdowało się pod wodą, 2,450 tys. ha. Zalane były Olza, Odra, Kamień, a także część Bluszczowa, Bełsznicy i Uchylska.

Bardzo duże szkody ponieśli też rolnicy, gdyż 1,2 tys. ha użytków rolnych znalazło się pod wodą. Woda zalała 540 budynków mieszkalnych i 450 gospodarczych. Ucierpiały też: Szkoła Podstawowa i Przedszkole w Olzie, Szkoła Podstawowa i Dom Nauczyciela w Odrze, Dom Pomocy Społecznej, Ochotnicza Straż Pożarna w Olzie, dwa budynki Wiejskiego Domu Kultury w Olzie, Świetlica Wiejska w Odrze, szatnia i boisko LZS w Olzie, magazyn przeciwpowodziowy w Olzie, kościół i kaplica w Olzie, Pałacyk Myśliwski w Gorzycach, tereny rekreacyjne po kopalniach.

Zostało zniszczonych wiele dróg. Ile kilometrów?

Zalanych zostało 6,6 km dróg wojewódzkich, 11 km dróg gminnych, 11,5 km dróg śródpolnych, 15 przepustów drogowych, 20 km rowów melioracyjnych. Zalana była m.in. oczyszczalnia w Bełsznicy. Wały zerwane zostały na długości 370 metrów. Woda uszkodziła most drogowy i kolejowy, które później wymagały remontów. W późniejszym czasie rozegrano most drogowy i postawiono nowy, który służy mieszkańcom i kierowcom do dnia dzisiejszego. Zerwana była sieć energetyczna.

Ile udało się ewakuować osób? Ile wymagało pomocy?

Ogółem poszkodowanych w powodzi było 2,5 tys. osób. 1,1 tys. osób zostało ewakuowane. Olbrzymi dramat. Takiej wody nikt nigdy tutaj nie widział. To były straszne chwilę. Powódź pokazała, jaki człowiek jest malutki w obliczu natury. Akcję ratowniczą i ewakuacyjną prowadziliśmy do samego końca.

Sama trzy dni nie wracałam do domu. Cały czas w urzędzie lub w terenie. Odpoczywało się na fotelu lub podłodze. O śnie nie było mowy. Ciągle dzwoniły telefony. Wówczas jako wójt nie miałam zastępcy. Bardzo pomógł mi w dyżurach i pracy ówczesny przewodniczący Rady Gminy Stanisław Sitek. Olbrzymim poświęceniem wykazywali się strażacy, policjanci, żołnierze, a także pozostali mieszkańcy pomagający w akcji.

Wiele firm, instytucji, a także indywidualnych mieszkańców okazało wielkie serca.

Pomoc napływała do nas od samego początku. Już po kilku godzinach docierały do nas chleb, woda, puszki z jedzeniem, odzież, pościele, koce, środki czystości. Dary przekazywano mieszkańcom. Rozdawano na miejscu, dostarczano je wozami strażackimi, traktorami, a także łódkami. Pomagały pozostałe sołectwa z Gorzyc, które nie zalała woda. Były zbiórki w kościołach. Gospodarze opiekowali się zwierzętami ewakuowanymi z zalanych terenów.

Wiele indywidualnych osób przyjeżdżało załadowanymi samochodami artykułami spożywczymi, które rozdawali na miejscu. Polacy okazali wielkie serca. Lista darczyńców jest naprawdę bardzo długa. Pomagały firmy, media, kościół. Nigdy tego nie zapomnimy. Jesteśmy wdzięczni.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Skala zniszczeń widoczna było to dopiero, kiedy opadła woda.
Straty były ogromne. Na drogach i w domach były ogromne ilości mułu, gliny, piasku i niewyobrażalnej mazi. Do tego ten smród. Chodząc po wsi utkwił mi w pamięci obrazek wypływającej wody z jednego z garaży. Patrząc na to właściciel bezradnie rozkładał ręce.

Od razu zaczęliśmy walczyć ze skutkami powodzi. Powołano zespoły do dezaktywacji, odkażania studni, usuwania szkód na drogach. Był zespół zajmujący się usuwaniem skutków powodzi w oświacie, a także szacowaniem szkód, w tym także w uprawach rolnych. Remonty budynków oraz dróg trwały latami. Chyba dopiero po trzech latach zakończyliśmy odbudowę.

Środków na to szukaliśmy u różnych źródeł. Ponadto wspieraliśmy też naszych mieszkańców, m.in. za pomocą wprowadzanych ulg podatkowych, zasiłków. Z pomocy Państwa skorzystało 670 rodzin na kwotę 2 mln zł. Środki z TVP rozdzielono pomiędzy 278 osób. Zapomogi finansowe dla dzieci i młodzieży z zalanych terenów przeznaczono 203 osobom na kwotę 162 tys. zł. Powodzianie otrzymali też także zasiłki okresowo specjalne, którymi objęto 342 osoby na kwotę prawie 300 tys. zł. Pomoc Państwa objęła też 377 rolników z terenu gminy. 256 osób i 30 rolników skorzystało z kredytu na odbudowę mieszkań.

Emocje nie opadły wraz wodą i powrotem do domów. Do dziś część mieszkańców Olzy jest przekonana, że część wałów na rzece Olzie wysadzili Czesi ratując swoich mieszkańców, zakłady pracy...

Nie miałam żadnej wiedzy w tym zakresie. Mówiono, że słyszano huk, a w pobliżu widziano latający śmigłowiec, który miał coś zrzucić. Nawet mnie niektórzy oskarżali o układy z Czechami, co mocno przeżywałam. Ale zdaję sobie sprawę, jak wielkie emocje panowały po powodzi. Było prowadzone śledztwo w prokuraturze, nic nie wykryto.

Huk był związany z rozerwaniem wału i olbrzymiej ilości wody, jaka na niego napierała. Latające nad rzeką śmigłowce nie były niczym nadzwyczajnym. Służby obserwowały z wysokości ten teren cały czas. Myślę, że gdyby ktoś chciał wysadzić wał, to nie robiłby tego przy domach, bo zawsze ktoś mógłby coś zauważyć. Jak już to pewnie zrobiono by to pomiędzy Uchylskiem a Olzą gdzie jest przestrzeń niezabudowana.

Po powodzi gmina dosłownie walczyła o odbudowę wałów.

To była trudna historia. Jeżeli dobrze pamiętam, to ich odbudowa ruszyła przynajmniej po roku. Mieszkańcy nie byli bezpieczni. Jako gmina zabiegaliśmy o jak najszybsze rozpoczęcie robót. Priorytetem było bezpieczeństwo. Rozmowy się przeciągały, a powodem był brak pieniędzy.

W pierwszej kolejności załatano zniszczony wał. Wysyłaliśmy niezliczone ilości pism, wykonywaliśmy mnóstwo telefonów i spotkań w tej sprawie. Nie zgadzaliśmy się na wykonanie wałów z łupków. Uważaliśmy, że to nie zda egzaminu. Łupek nie ma takich właściwości wiążących jak ziemia. Oczywiście, łupek był tańszy i wystarczyło go dowieźć na miejsce. To była ciężka walka.

ZOBACZ TEŻ: Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami z Wodzisławia Śl. i okolic! [KLIKNIJ W LINK]

Ostatecznie wały powstały zgodnie z najnowszą technologią. Są też wyższe. Poziom bezpieczeństwa mocno się poprawił. Do tego powstał polder Buków. Kluczową dla regionu, a zwłaszcza Raciborza, jest ukończenie powstającego zbiornika przeciwpowodziowego Racibórz Dolny. Nie mniej, wielu mieszkańców jeszcze długo będzie nerwowo spoglądać na Odrę, wały, w czasie padającego deszczu. Mam nadzieję, że do tak straszliwych wydarzeń już nie dojdzie.

WIDEO: Arkadiusz Biernat, Jacek Bombor, Grzegorz Bargieła

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto