MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Latem ratownicy mają pełne ręce roboty

IZA SALAMON
Dla Zdzisława Brochockiego, szefa wodzisławskiego WOPR-u, woda nie ma już tajemnic.  IZA SALAMON
Dla Zdzisława Brochockiego, szefa wodzisławskiego WOPR-u, woda nie ma już tajemnic. IZA SALAMON
Ratownicy nie mają lekkiego życia nad wodą. Ostrzegają, proszą, upominają. W zamian słyszą od kąpiących się obelgi i śmiech. Od uratowanych zaś rzadko słyszą słowa podziękowania.

Ratownicy nie mają lekkiego życia nad wodą. Ostrzegają, proszą, upominają. W zamian słyszą od kąpiących się obelgi i śmiech. Od uratowanych zaś rzadko słyszą słowa podziękowania. Zdzisław Brochocki, prezes wodzisławskiego oddziału Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, mówi, że na palcach jednej ręki mógłby policzyć przypadki podziękowania za uratowanie życia. - Tymczasem od 17 lat jestem ratownikiem — dodaje. — Zbiornik Balaton w Wodzisławiu znam jak własną kieszeń. Przepłynąłem tutaj pod wodą, z butlą, każdy centymetr. Wiem, gdzie leżą konary drzew albo czają się inne niebezpieczeństwa — dodaje.
Nieraz włos mu się jeży na widok beztroskiego zachowania kąpiących się tutaj ludzi. W ubiegłym roku młody człowiek huśtał się na linie zawieszonej na drzewie, a następnie skoczył "na główkę" do wody. Doznał złamania kręgosłupa. Przeżył dzięki szybkiej pomocy ratowników oraz służby medycznej (przyleciał wtedy śmigłowiec). Wypadek podziałał na pozostałych ludzi przebywających nad wodą. Tego dnia nikt się nie popisywał, ratownik nie musiał prawie nikogo upominać. — Ale ta przestroga wystarczyła tylko na jeden dzień. Już nazajutrz kolejni ryzykanci skakali w tym samym miejscu na główkę — mówi szef wodzisławskich ratowników
Zdzisław Brochocki z zawodu jest cieślą, pracuje w kopalni "Anna". Ratownikiem został z powołania. — Zawsze chciałem pomagać ludziom. Pytałem innych ratowników o szczegóły, aż w końcu złożyłem deklarację w oddziale rejonowym WOPR-u — wspomina. Było to w 1986 roku. Wkrótce ukończył kurs na młodszego ratownika, a potem na ratownika wodnego i starszego. Od dwóch lat szefuje wodzisławskiemu oddziałowi WOPR-u, który skupia 130 członków. Co roku zgłasza się tutaj około trzydziestu ochotników, którzy chcą zostać ratownikami. — Obecnie ludzi nam wystarcza, gdyż w powiecie wodzisławskim coraz mniej jest strzeżonych kąpielisk. Inna sprawa, że ludzie zaczynają kąpać się "na dziko" i wówczas dochodzi do utonięć, jak to miało miejsce dwa tygodnie temu — dodaje prezes Brochocki.

Wodzisławscy WOPR-owcy często patrolują niestrzeżone akweny w Olzie czy Kamieniu i przestrzegają wypoczywających tam ludzi przed kąpielami. — Na nasz widok wszyscy wychodzą z wody, a ledwo odpłyniemy, znów się kąpią — relacjonuje Brochocki. — Nie przestrzegają żadnych przepisów, a jak są tablice, to je wyrywają. Dopiero jak się coś stanie, to robią wielkie oczy i oczywiście mają pretensje nie do kogo innego jak do nas — ubolewa prezes.

Wspomina, jak w Bukowie topiła się dziewczynka, a przebywająca obok kobieta, zamiast zwyczajnie podać jej rękę, miała pretensje do ratownika, że się ociąga z pomocą. Innym razem na Balatonie dziewczyny skakały w wodzie, aż w pewnym momencie straciły grunt po nogami i zaczęły się topić. — Kiedy wyciągnęliśmy je na brzeg, zaczęły się śmiać. Nie zdawały sobie sprawy z tego, że otarły się o śmierć — mówi ratownik. Pamięta też, jak grupa mężczyzyn na basenie krytym przy kopalni 1 Maja założyła się, który z nich przepłynie więcej metrów pod wodą. Jeden z nich podczas bicia rekordu zatruł się własnym dwutlenkiem węgla i zaczął się topić. Ratownicy wyciągnęli go z wody, zrobili kilka wdechów, aż doszedł do siebie. — Kiedy szczęśliwie otworzył oczy, interesowało go tylko jedno: czy przepłynął 50 metrów! — dziwi się wodzisławski ratownik.

O podobnych zdarzeniach mógłby też opowiedzieć Mariusz Ganita z Wodzisławia, który ratownikiem jest od dziewięciu lat. Obecnie niemal codziennie, za wyjątkiem chłodnych i deszczowych dni, czuwa nad bezpieczeństwem kąpiących się w Balatonie. — Na każdym kroku spotykam się z nieżyczliwością. Ludzie kpią sobie z moich poleceń. A wielu wchodzi do wody pod wpływem alkoholu, co jest wyjątkowo niebezpieczne — mówi młody woprowiec. Siedziba WOPR-u mieści się w Wodzisławiu przy ul. Pszowskiej 92. Czynna jest we wtorki od godziny 15.30 do 17. Można też dzwonić pod numer telefonu 456-33-38.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto