Krzysztof Filas z Wodzisławia trzymał na półhektarowej działce przy ulicy Poprzecznej kilka pięknych, dużych owiec. Mówi, że traktował te zwierzęta jak członków rodziny. A najbardziej zaprzyjaźnione z nimi były jego wnuki, które bawiły się z owieczkami.
Samochód na wjeździe do działki
- Ponieważ koło działki biegnie ścieżka rowerowa, często cykliści zatrzymywali się tam i podziwiali moje owce. Na początku 2022 roku zauważyłem samochód, który stał na wjeździe do mojej działki. Zatrzymałem się i zapukałem w szybę, ale nikt nie otwiera. Mówię więc głośno i wyraźnie, że to jest teren prywatny i nie życzę sobie, żeby ktoś tu parkował. Bo przede wszystkim zastawia wjazd na działkę – opowiada pan Krzysztof.
Jak dodaje, zrobił zdjęcie auta i odjechał. Kiedy wracał tą samą drogą zauważył, że brama leży na ziemi.
- Wprawdzie nie była zbyt mocno posadowiona, bo po kradzieży z działki przez złomiarzy starych samochodów nie zdążyłem jeszcze pospawać umocowań, ale na pewno nie wywróciła się sama. Ktoś musiał jej pomóc. Mało tego, brama została uszkodzona, przekrzywiono w niej przęsła – zaznacza wodzisławianin.
Telefon z Pogotowia dla Zwierząt
Wkrótce odebrał telefon z Pogotowia dla Zwierząt, że zabrano mu owce…, bo źle się nimi operkował.
- Rzekomo nie opiekowałem się nimi odpowiednio. Chcieli, żebym w sklepie zoologicznym podpisał protokół odebrania zwierząt. Odpowiedziałem, że nie zgadzam się na zabranie owiec i niczego nie podpiszę. Przede wszystkim zwierzęta były dobrze karmione i zadbane – mówi pan Krzysztof.
Jak zaznacza, usłyszał wówczas, że owce mogłyby wyjść przez otwartą bramę i wpaść pod pociąg. W pobliżu faktycznie biegnie linia kolejowa. Właściciel działki tłumaczy jednak, że przecież brama nie była otwarta. Została przewrócona.
- Moje owce były zresztą bardzo spokojnie, nie ciągnęło ich w świat. Nauczyły się tego, że na działce mają wszystko, czego potrzeba im do życia – opowiada.
Krzysztof Filas: owce były zadbane
Zapewnia, że wszyscy w rodzinie bardzo dbali o te zwierzęta.
- Jak sam nie mogłem nakarmić owiec, robiły to wnuki albo przyjaciele. Owce były pupilami rodziny i naszych przyjaciół – oznajmia.
Nie zmienia to faktu, że zwierzęta zostały zabrane z działki w asyście policji. Pan Krzysztof zgłosił w komendzie zaginięcie owiec.
- Odmówiono mi przyjęcia takiego zgłoszenia, bo zwierzęta zostały zabrane w asyście policji. Mogę tylko zeznawać w sprawie. Nie wzywano mnie ani do prokuratury ani do sądu – mówi pan Krzysztof.
Za jakiś czas dostał nakazowy wyrok sądowy, że ma zapłacić 3 tysiące złotych na rzecz dwóch organizacji, w tym Pogotowia dla Zwierząt - dla jednej 2 tys. zł, dla drugiej 1 tys. zł. Mówi, że nie uiści żadnej z tych kwot, orzeczenie zaskarżył do Sądu Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim. Sprawą zajmuje się równiej wydział ochrony środowiska urzędu miasta.
Co na to Pogotowie dla Zwierząt?
- Podstawą prawną odbioru owiec był tryb interwencyjny, z art. 7 ust 3 Ustawy o Ochronie Zwierząt, to znaczy co najmniej zagrożenie utraty zdrowia zwierząt poprzez warunki ich przebywania oraz ich stan – odpowiada Kinga Żelewska, prezes stowarzyszenia.
- Zaniedbania zostały opisane we wniosku do gminy o czasowe odebranie zwierząt, jak i w zawiadomieniu złożonym w policji. Owce po interwencji przekazane zostały do gospodarstwa rolnego, aby podjęło się nad nimi opieki i obecnie są w dobrym stanie – dodaje.
Pogotowie dla Zwierząt: nie było nadużyć
W internecie pojawiły się informacje, jakoby Pogotowie dla Zwierząt dopuściło się nadużyć. Skutkiem tego miało być m.in. wykreślenie z KRS-u z ewidencji stowarzyszeń zwykłych przez starostę powiatu węgrowskiego oraz to, że pan Grzegorz reprezentujący organizację ma sądowy zakaz zajmowania stanowisk w stowarzyszeniach i organizacjach, których celem działania jest ochrona praw zwierząt.
„Pogotowie dla Zwierząt z siedzibą w Sekłaku nie zostało wykreślone z rejestru KRS, ponieważ jest to stowarzyszenie zwykłe i widniało w ewidencji stowarzyszeń zwykłych powiatu węgrowskiego. Z uwagi na zmianę siedziby na powiat miński – zanim starostwo w Węgrowie przesłało dokumenty o zmianie siedziby do Mińska Mazowieckiego wykreślono Pogotowie z rejestru starostwa w Węgrowie, ponieważ zmieniliśmy siedzibę. Jednak nie powinno tego robić póki starostwo w Mińsku nie zarejestruje organizacji w nowym miejscu. To prosta procedura dla obu organów administracji okazała się zbyt skomplikowana. Niestety tak działają urzędy. W dniu interwencji organizacja była wpisana w rejestry i interwencja została przeprowadzona właściwie” – pisze prezes Żelewska.
Według Pogotowia, Grzegorz Bielawski jest najbardziej skutecznym obrońcą zwierząt w Polsce. „Prowadzi rocznie kilka tysięcy interwencji, czyli wykonuje ich od kilku do kilkunastu dziennie na zlecenie różnych organizacji - nie tylko Pogotowia dla Zwierząt. I proszę uwierzyć, iż aby skutecznie ratować w tym kraju zwierzęta nie trzeba być w zarządzie organizacji. Grzegorz Bielawski faktycznie ma taki zakaz od roku 2022 r. ale trzeba pamiętać, iż nie zasiada on z własnego wyboru we władzach fundacji i stowarzyszeń już od 2014 roku. To jest jego decyzja więc wyrok sądu w jednej ze spraw, gdzie nie oddał właścicielce zwierząt nad którymi się znęcała - w przypadku jego codziennej działalności - nic nie zmienia. Nadal jest najlepszy ratowaniu zwierząt. W interwencji dotyczącej odbioru owiec Grzegorz Bielawski nie brał akurat udziału” – czytamy dalej.
Zdarza się, że odebrane zwierzęta trzeba oddać właścicielowi
Kinga Żelawska nie pamięta sprawy z Jastrzębie, gdy nakazano Pogotowiu zwrócić zwierzę właścicielowi.
- Rocznie prowadzimy takich spraw bardzo dużo. Zdarzają się sytuacje, że musimy oddać zwierzę, jeśli tak stanowi wyrok sądu. Zaskarżamy orzeczenia i nie zawsze zwierzę wraca do właściciela – mówi prezeska Pogotowia.
Trwa postępowanie w Urzędzie Miasta Wodzisławia Śląskiego
- Zgodnie z informacją przekazaną przez wydział ochrony środowiska, trwa postępowanie na podstawie art. 7 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 r. (t.j. Dz.U. 2022. 572 ). Postępowanie jest w toku – informuje Mateusz Jamioła z Urzędu Miasta Wodzisławia Śląskiego.
Pan Krzysztof powiedział nam tymczasem, że ratusz poprosił go o przekazanie materiałów dowodowych, których analiza pomoże w rozstrzygnięciu sprawy.
Skarga na wyrok sądu
W imieniu Krzysztofa Filasa złożył ją w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim mecenas Rafał Rduch.
- W ustawowym terminie został złożony wobec orzeczenia nakazowego sprzeciw. Czekamy na pierwszy termin rozprawy. Mamy dużo wniosków dowodowych, bo przeanalizowałem akta i nie zgadzam się z wieloma kwestiami – powiedział nam mecenas.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?