Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pieszy rajd śladami "marszu śmierci" wyruszy w styczniu

Arkadiusz Biernat
Tak było rok temu
Tak było rok temu Aleksander Król
Pieszy rajd śladami "marszu śmierci" wyruszy w styczniu. Uczestnicy przejdą z Auschwitz KL na dworzec PKP w Wodzisławiu Śląskim. Jego organizatorem jest Jan Stolarz, który w ten sposób chce zachować pamięć o ofiarach. Będzie to już III edycja rajdu.

Pieszy rajd śladami "marszu śmierci" wyruszy jeszcze w styczniu

Dokładnie 77 kilometrów i 700 metrów przejdą uczestnicy III pieszego rajdu trasą marszu śmierci. Jego organizatorem jest 71- letni Jan Stolarz, piechur z Radlina.

- W tym roku hasłem przewodnim rajdu będzie zdanie jednego z uczestników marszu. Brzmiało ono: "Żyjemy dopóki żyją Ci, co nas pamiętają" - mówi Jan Stolarz. I jednocześnie zapowiada. - Niezależnie czy będzie mróz, śnieg, deszcz czy silny wiatr, idziemy po raz kolejny uczcić ofiary tego strasznego marszu.

W tym roku rajd wyruszy 17 stycznia spod bramy obozowej Auschwitz. Pierwszy dzień będzie najtrudniejszy. Uczestnicy przejdą około 43 kilometrów i zatrzymają się w Studzionce. Drugiego dnia dotrą do Jastrzębia-Zdroju, a trzeciego do dworca PKP w Wodzisławiu Śl., gdzie w 1945 roku uczestnicy marszów śmierci ładowani byli do wagonów i ruszali w głąb III Rzeszy. W marszu swój udział zgłosiło już kilkanaście osób, w tym jedna z dalekiego Szczecina. Swój udział można zgłosić u Jana Stolarza (nr tel. 694784413).

- Zachęcam wszystkich do udziału. Można przejść z nami całą trasę, ale także tylko jej część. Na przykład od wioski do wioski. Im więcej tym lepiej. Chcemy rozreklamować marsz, bo za rok przypada okrągła 70. rocznica ewakuacji więźniów - tłumaczy Jan Stolarz. Po drodze uczestnicy marszu odwiedzą 17 cmentarzy oraz 35 pomników poświęconych ofiarom marszu śmierci. Odmówią modlitwę i zapalą znicze. Dlatego też trasa z 63 km wydłuży się do ponad 77.

Marsz w dużej części przebiega przez Jastrzębie-Zdrój i powiat wodzisławski. Nie przypadkowo. To tutaj ginęło wielu wycieńczonych morderczym marszem z Auschwitz na dworzec w Wodzisławiu Śl. Nie wszyscy umierali z wycieńczenia. Część zwyczajnie mordowano. Wielu mieszkańców narażając swoje życie ratowało więźniów, a także grzebało ich ciała. Tak jak to było w Mszanie, gdzie do dziś na cmentarzu parafialnym znajduje się pomnik ofiar marszu śmierci, który coraz częściej odwiedzają liczne wycieczki turystów z Izraela.

Idąc ginęli na drodze

"Marszami śmierci" nazwano ewakuacje więźniów z obozów koncentracyjnych w latach 1944 - 1945.
W połowie stycznia 1945 r. tuż przed przybyciem Armii Czerwonej, Niemcy przystąpili do ewakuacji obozu Auschwitz KL. Od 17 do 21 stycznia wyprowadzono około 56 tys. więźniów. Główne trasy wiodły do Wodzisławia Śląskiego i Gliwic, gdzie wiele kolumn ewakuacyjnych przeformowano w transporty kolejowe.

- Na terenie stacji kolejowej w Wodzisławiu Śl. hitlerowcy zabili 30 więźniów. Sceny te opisywał jeden z więźniów. Widział on, jak jeden z SS-manów podszedł do leżącego więźnia i zapytał go. czy chce żyć. Więzień z trudem podniósł głowę na znak, że tak, wówczas SS-man wcisnął butem głowę więźnia w śnieg i strzelił mu tył głowy. Podchodząc do kolejnych pięciu więźniów, czynił to samo - tłumaczy Kazimierz Mroczek, z Art Wladislavia, a prywatnie badacz historii . W sumie na trasie z obozu do dworca w Wodzisławiu Śl. zginęło około 600 osób.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto