Pieszy rajd śladami "marszu śmierci" za nami
Uczestnicy rajdu wyruszyli spod obozu Auschwitz KL w piątek (17 stycznia). Przez trzy dni przeszli w sumie ponad 77 kilometrów. Wczoraj dotarli do dworca PKP w Wodzisławiu Śl. Wcześniej na całej trasie zatrzymywali się przy pomnikach upamiętniających ofiary "marszu śmierci". Oddawali cześć, modlili się i zapalali znicze.
Podobnie było wczoraj w Mszanie, gdzie na cmentarzu uczestnicy rajdu odwiedzili gróbo ofiar. Grupa pod wodzą Jana Stolarza z Radlina składała się z 13 osób, po drodze kilku piechurów zrezygnowało, ale doszło kilku nowych. Szli z nim mieszkańcy Rybnika, Połomi, Wodzisławia, Pawłowic, Studzionki. W Mszanie do uczestników marszu, podobnie jak przed rokiem, dołączyła kilkunastoosobowa grupa uczniów i nauczycieli naszego Zespołu Szkół.
- To dla nas ogromnie dużo znaczy, że w naszą inicjatywę włącza się młodzież. Właśnie z myślą o młodych pokoleniach ponosimy te trudy, aby nie umarła pamięć o dawnych ludzkich tragediach. Dlatego też mottem naszego marszu jest zdanie: "Żyjemy dopóty, dopóki żyją ci, którzy o nas pamiętają" - opowiada Jan Stolarz, inicjator marszu.
Uczestnicy podkreślali, że choć trzydniowy marsz jest bardzo trudny, warunki i tak mają o niebo lepsze niż te, w których 69 lat temu musieli iść wygłodzeni, marnie odziani i pilnowani przez esesmanów z psami więźniowie. - Tamtej zimy panowały siarczyste mrozy. Dla nas nawet aura była w tym roku łaskawa - mówi Celina Borek, jedna z uczestniczek marszu.
Na cmentarzu w Mszanie na piechurów czekał wójt Mirosław Szymanek, który podziękował za ich trud i pielęgnowanie pamięci o marszu śmierci. Podziękował też młodzieży i nauczycielom za chęć włączenia się do tej szczytnej inicjatywy. Marsz "Ku Pamięci" relacjonowała także niemiecka telewizja ARD.
Grupa pod wodzą Jana Stolarza co roku idzie w tym samym czasie (17-19 stycznia) i tą samą drogą: spod bramy obozu w Oświęcimiu do Studzionki, gdzie ma miejsce pierwszy nocleg (w domach miejscowych parafian), następnie przez Pawłowice do Jastrzębia Zdroju (nocleg w Zespole Szkół Sportowych), a trzeciego dnia przez Mszanę i Wilchwy na dworzec kolejowy w Wodzisławiu, gdzie więźniowie byli ładowani do wagonów i wywożeni do niemieckich obozów.
- Mieliśmy sygnały, że gdyby marsz urządzić latem, byłoby więcej chętnych, ale to nie o to chodzi. Daty nie zmienimy. Liczymy jednak, że w przyszłym roku, w 70-tą rocznicę marszu śmierci, pójdzie z nami dużo więcej osób - podsumowują organizatorzy.
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami
Czytaj więcej. Pieszy rajd śladami "marszu śmierci" wyruszy w styczniu
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?