Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rafał Karwot z TABU: Nigdy nie byliśmy tak bardzo podzielni na czarne i białe. Mówimy do siebie, ale nie słuchamy [ROZMOWA]

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Rafał Karwot i TABU podczas festiwalu reggae Najcieplejsze Miejsce Na Ziemi w Wodzisławiu Śl. 

Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Rafał Karwot i TABU podczas festiwalu reggae Najcieplejsze Miejsce Na Ziemi w Wodzisławiu Śl. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Zbigniew Harazim
Nigdy nie byliśmy tak bardzo podzielni na czarne i białe. To słychać na imprezach, spotkaniach rodzinnych. Polityka bierze górę, ciągle się przewija. Mówimy do siebie, ale nie słuchamy. Zamiast argumentów, są emocje - mówi Rafał Karwot, wokalista TABU. Kilka miesięcy temu zespół wypuścił wymowny klip "Wojna Domowa". Rozmawiamy też o pandemii koronawirusa, jej konsekwencjach, trudnym sezonie plenerowym, ale i o tym, dlaczego zamienił mikrofon na... nożyczki.

Z początkiem maja był optymizm po zapowiedziach rządu o otwarciu branży kulturalno-rozrywkowej. Po opublikowaniu rozporządzenia rządowego nastroje delikatnie mówiąc – siadły.

Powiedzmy wprost – sezonu plenerowego może nie być. Obostrzenia związane z organizacją koncertu pod chmurką są kuriozalne. Kompletnie tego nie rozumiem. Wszyscy planowaliśmy imprezy pod gołym niebem, licząc na łagodniejsze regulacje. Weekendy „zaklepane”, ale nie wiadomo czy to wszystko się odbędzie.

Co jest problemem?

Limit 250 osób. To, że zaszczepieni nie są wliczani do niego, niewiele zmienia. Plenery nie odbywają się tylko w amfiteatrach, na stadionach z ponumerowanymi miejscami, gdzie wejdzie 50 proc. A jak to zrobić na otwartej przestrzeni, gdzie nie ma trybun? Na Rynku, murawie? Kredą oznaczać miejsca? To stawia pod dużym znakiem zapytania cały sezon plenerowy. Żyjemy bez kultury od ponad roku. Ludzie mają tego dość. Branża pogrążona jest w kryzysie, to nie tylko artyści, ale osoby techniczne np. odpowiadające za nagłośnienie, sceny, gastronomia. To kilkaset tysięcy miejsc pracy.

Co zmieni sytuację?

Regulacje powinny być podobne do tych, co na stadionach i doprecyzowane. Wpuszczamy 50 proc. osób z zaplanowanego limitu, dystans. Dobrze, że już wraca gastronomia.

Co teraz?

W pierwszej połowie czerwca mamy koncerty w zamkniętych salach. To zgodnie z planem odbędą się, ale później przyszłość rysuje się w ciemnych barwach. Teoretycznie można grać całe lato w halach, ale przy 30 stopniach na zewnątrz to średnia przyjemność dla wszystkich. Trudno to sobie wyobrazić.

Pandemia wymusiła zmiany. Ty już wcześniej zamieniłeś mikrofon na nożyczki. Rafał Karwot, lider TABU fryzjerem i barberem. Jak to się stało?

Sytuacja wymusiła zmiany. Koncertów nie było, a przecież mam rodzinę na utrzymaniu. Długo się mnie to gryzło, co mam dalej robić. Byłem na imprezie u teściów i każdy z długimi włosami narzekał, bo salony fryzjerskie były zamknięte. „Kurczę, niech mnie ktoś wreszcie obetnie” - było słychać. Jeden, drugi, trzeci głos. W końcu wziąłem maszynkę i ostrzygłem 7 osób! Wyszło chyba nie najgorzej, bo od razu usłyszałem: „Ty się zastanawiasz co dalej robić?”. Lampka się zaświeciła w głowie.

Jesteś z zawodu fryzjerem?

Nie, skończyłem I LO w Wodzisławiu Śl.

Obcinałeś wcześniej?

Nie do końca.

Klasyczny przykład przebranżowienia się, reakcji na sytuację na rynku pracy…

Nie da się ukryć. Nie mogłem sobie pozwolić bezczynnie siedzieć w domu i czekać, że być może wreszcie ktoś pozwoli nam grać, ale i zarabiać. Mam trójkę dzieci. O ile na scenie jest trochę pola do szaleństw, to w życiu prywatnym, kiedy chodzi o rodzinę należy myśleć, jak dorosły, odpowiedzialny człowiek. Zakasałem rękawy, skończyłem kursy i zabrałem się do roboty.

Klienci przychodzą na obcinkę, czy porozmawiać?

Nie narzekam na brak pracy. Obcinam po 12 godzin dziennie, rezerwacje są na trzy tygodnie do przodu. Nieskromnie, ale ułatwiła mi trochę rozpoznawalność mojej twarzy. Salon mam kilometr od domu, więc też fajnie, bo blisko. Coś w tym jest, że do fryzjera nie przychodzi się tylko obciąć, ale porozmawiać. Bywam spowiednikiem. Czasem z kimś się ponarzeka, z innym pośmieje.

Tematów do narzekania nie brakuje. Pandemia, obostrzenia. Jaki to rok był dla Ciebie?

Szkoda gadać. Brakuje tego tlenu jaki dają koncerty. Robimy to od 18 lat, a ostatnio przez 9 miesięcy nie weszliśmy na scenę. Takiej sytuacji nigdy nie było. Nie chodzi o pieniądze, choć one też są ważne, bo pomagają przeżyć. W normalnych czasach wyjeżdżało się weekendami busem w trasę, odreagowywało się codzienność. Nabieraliśmy energii na cały tydzień. A teraz? Człowiek zrobił się bardziej wyciszony, jakoś mniej radości w tym wszystkim. W weekendy czuć taką pustkę. Do tego nie da się przyzwyczaić.

Brakuje samej trasy? Zespół w busie robił robotę, co?

O, tak. Brakuje trochę tej „trzody” w busie. Mamy świetny skład, który krystalizował się przez 10 lat. Z tą ekipą mogę obrabować bank i wiem, że w razie wpadki nikt nikogo nie sypnie. Uspokoję, takich planów nie mamy. To przyjaciele, a nawet rodzina. No, wesoło jest i o to chodzi. Kontakt mamy ze sobą, ćwiczymy w środy i piątki, ale wiadomo, że trasa to zupełnie co innego. Niecierpliwie czekamy.

Plusy też były. Więcej czasu w domu…

Rzeczywiście, patrząc z tej perspektywy było się z czego cieszyć. Spędziliśmy z rodziną więcej czasu, pojeździliśmy po okolicy. Przy koncertach to pół roku nie ma mnie w domu.

Wrócą koncerty, porzucisz nożyczki?

W żadnym wypadku! Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że będzie ciężko na początku. W tygodniu salon i nożyczki, a w weekendy mikrofon i scena. Lubię wyzwania, na pewno to sobie jakoś poukładam.

Wspomniałeś o próbach. Pandemii jako zespół nie przespaliście. Wypuściliście singiel „Wojna domowa”. Wymowny. „Podzielony kraj grubą kreska na dwie części, wojna domowa, dom podzielony jest w telewizji wojenne wieści” - brzmi fragment. Diagnoza postawiona, a recepta?

Nigdy nie byliśmy tak bardzo podzielni na czarne i białe. To słychać na imprezach, spotkaniach rodzinnych. Polityka bierze górę, ciągle się przewija. Mówimy do siebie, ale nie słuchamy. Zamiast argumentów, są emocje. Wiem to też z własnej obserwacji.

Jak odbiór „Wojny domowej”?

Pozytywny. Widzę po swoich relacjach, że bliscy przesłuchali, wyciągnęli wnioski, wzięli sobie do serca. Dostaję więcej takich sygnałów. Proponuję to każdemu. Czas wygasić emocje, zakopywać te okopy, bo nic z nas nie zostanie. Każdy zamknie się w tej swojej bańce i co dalej? Nie warto kruszyć kopii z powodu polityki. Nie dawajmy się wciągnąć w tą walkę obozów, czego przykłady widzimy w telewizji.

Wróćmy do muzyki. Festiwal reggae w Wodzisławiu Śl. się odbędzie?

Wcześniej planowaliśmy, że zrobimy to według scenariusza z ubiegłego roku. Pandemia i obostrzenia wszystko zmieniają. Mogę powiedzieć, że festiwal się odbędzie. Wracamy na stadion 24 lipca. Będzie trwał jeden dzień. Szczegóły podamy wkrótce.

Czekają muzycy, fani, przedsiębiorcy…

Czas ruszyć z kopyta z tym wszystkim. Nie tylko Wodzisław Śl., ale i cała Polska. Nie ma na co czekać. Ludzie potrzebują wyjść. Wszyscy jesteśmy zamknięci nie tylko w swoich mieszkaniach i domach, ale przede wszystkim w głowach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto