Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Anetą Kręglicką, pierwszą i dotąd jedyną Polką, która sięgnęła po tytuł Miss Świata

Karol Fryta/ama
KAROL FRYTA: Kiedyś panią oceniano, dziś pani ocenia kandydatki na miss. Jak się pani czuje w tej roli? ANETA KRĘGLICKA: Bycie jurorem to inne napięcie.

KAROL FRYTA: Kiedyś panią oceniano, dziś pani ocenia kandydatki na miss. Jak się pani czuje w tej roli?

ANETA KRĘGLICKA: Bycie jurorem to inne napięcie. Może nie bardziej stresujące niż moje pierwsze występy, pierwsze pojawienie się na scenie, pierwsza prezentacja - ale sporo mnie kosztuje. Trzeba wybrać najpiękniejszą, na co ma się niewiele czasu. Ważne jest jeszcze to, żeby wybór potwierdził się z odczuciami publiczności.

KF: Musi się potwierdzić?

AK: Nie, ale fajnie byłoby, gdyby był ten sam, bo znaczyłoby to, że wszyscy stawiamy na konkretną osobę. Często w obradach jury podczas konkursów piękności okazuje się, że jurorzy mają różne zdania. Wracając do stresu - jakby nie było, jest to jakaś odpowiedzialność.

KF: Oglądając wybory miss, jurorując podczas takich imprez, odzywa się pamięć? Ten szczególny dla pani 1989 rok?

AK: Przyznam szczerze, że ja już się z tego śmieję. Bo jestem taką etatową miss. Chciałabym już przejść na emeryturę, żeby ktoś mnie z tego etatu zwolnił.

KF: Dyżurna miss?

AK: Tak. Dyżurna. Teraz już kolejnej Rzeczpospolitej. W czasie, gdy zbliżają się następne wybory Miss World, wszyscy zwracają się do mnie z pytaniami, z prośbą o ocenę itp. No i siłą rzeczy wszystko mi się przypomina. Bardzo mile to wspominam, choć nie należę do dziewczyn, które pokochały tę zabawę i lubią się publicznie pokazywać. Mój udział w wyborach był spontaniczny, niespodziewany. Skończyło się, jak skończyło. Zdobyłam tytuł Miss Świata i mam sentyment do tego.

KF: Co panią wtedy determinowało? Mam wrażenie, że teraz kandydatki na miss mają konkretny cel: zrobić karierę.

AK: Mną kierowała chęć przeżycia przygody. Wyłącznie. Moje życie było wówczas zdeterminowane przez szkołę. Myślałam przede wszystkim o tym, aby nie stracić roku na uczelni, bo wiedziałam, że z tymi konkursami piękności może być różnie, że obozy, przygotowania wytrącą mnie z rytmu, a byłam dosyć solidną studentką.

Tak jak powiedziałam, to była przygoda, która zaczęła się od tego, że moja koleżanka z tanecznego zespołu uniwersyteckiego, która rok wcześniej brała udział w konkursie piękności, powiedziała: "Teraz twoja kolej. Jesteś o rok młodsza". Poszłam bez przekonania. Wybory odbywały się w klubie studenckim, do którego często przychodziłam na dyskotekę, więc czułam się jak u siebie. Kolega, który był menedżerem w tym klubie zadzwonił, mówiąc: wpadnij, a jak ci się nie spodoba, zrezygnujesz. A potem już poleciało. Zostałam wyróżniona, potem był tytuł Miss Wybrzeża, Polski, Świata. Chyba bardziej siłą rozpędu (śmiech).

KF: Co to jest piękno, uroda?

AK: To subiektywna rzecz. Dla mnie to nie jest twarz, choć ta jest ważna i podczas konkursów piękności nie można udawać, że uroda się nie liczy, że wybieramy mądrą, ale brzydką. Wybieramy przede wszystkim atrakcyjną dziewczynę. Wysoko oceniany bywa także intelekt dziewczyn. Większość kandydatek podczas ostatnich wyborów Miss World to były dziewczyny studiujące, niekiedy na bardzo ciekawych kierunkach. Dziewczyny, które wiedziały, co chcą w życiu zrobić, a wybory były dla nich przygodą. Oczywiście niektóre z nich myślą o karierze, o tym, żeby pokazać się jako modelka, czy w "Tańcu z gwiazdami" (śmiech). Ale myślę, że większość tych dziewcząt ma już jakiś sprecyzowany plan na życie.

KF: Proszę szczerze powiedzieć. Po zdobyciu tytułu Miss World nie poczuła się pani próżna?

AK: Szczerze - był oczywiście oddech, uczucie radości, ale potem ta popularność mnie trochę krępowała i w skórze miss czułam się nie do końca dobrze. Było wiele sytuacji trudnych, na przykład nauka języka czy występ przed wielkim audytorium. Ale była to świetna szkoła, która przyniosła mi wiele korzyści w późniejszej pracy zawodowej. Może fakt, że stałam w drugim rzędzie, że byłam osobą bardziej przyglądającą się konkursowi niż w nim uczestniczącą, zadecydował, że wygrałam? W każdym razie, proszę mi wierzyć, że nie siedziałam w fotelu i nie zachwycałam się sobą.

KF: Czuje się pani niekiedy brzydka?

AK: Oj, teraz to się czuję (śmiech). Szczególnie jak patrzę w lustro. Zawsze miałam wobec swojego wyglądu duże zastrzeżenia. A to za duże oczy, a to za duży nos, a to za duże zęby i usta. Naprawdę nigdy nie myślałam o sobie w kategoriach: jestem piękna.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto