Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stan wojenny w Rybniku, Jastrzębiu, Raciborzu... - archiwalne ZDJĘCIA. Na "Annie" górnicy strajkowali na dole, na Manifeście padły strzały

Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
ARC Muzeum w Rybniku
Mijają 42 lata od wprowadzenia stanu wojennego. W wielu, śląskich miastach - w tym także w Rybniku, Jastrzębiu, Raciborzu - działaczy związkowych, inteligencję - internowano. Na ulicach Śląskich miast pojawiło się wojsko, a w Jastrzębiu-Zdroju i Katowicach polała się krew... To były tragiczne wydarzenia.

Zobacz zdjęcia - kliknij TUTAJ!

Przypominamy archiwalny materiał z roku 2022, autorstwa Barbary Kubicy-Kasperzec.

Stan wojenny w Rybniku, Jastrzębiu, Raciborzu...

Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie. Struktury państwa przestają działać. Gasnącej gospodarce zadawane są codziennie nowe ciosy. Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem. Przez każdy zakład pracy, przez wiele polskich domów, przebiegają linie bolesnych podziałów. Atmosfera niekończących się konfliktów, nieporozumień, nienawiści – sieje spustoszenie psychiczne, kaleczy tradycje tolerancji. Strajki, gotowość strajkowa, akcje protestacyjne stały się normą. Wciąga się do nich nawet szkolną młodzież. (…) Wielki jest ciężar odpowiedzialności, jaka spada na mnie w tym dramatycznym momencie polskiej historii. (...) Ogłaszam, że w dniu dzisiejszym ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju.

To była mroźna niedziela, równo 42 lata temu. W wielu rybnickich domach panował rozgardiasz. Dzieci piekliły się, bo po włączeniu telewizorów nie zobaczyły na ich ekranach uwielbianego wówczas „Teleranka”. W radiu brzmiał Chopin. - Nad ranem przyszedł do mnie kuzyn, który był dyspozytorem w kopalni Chwałowice. Mówił, że coś się dzieje. Wiedzieliśmy, że ZOMO wkroczyło do pomieszczeń Solidarności, przewodniczącego organizacji na kopalni aresztowano. Ja w związku byłem od roku, jako przewodniczący komisji zakładowej pracowników oświaty i wychowania w Rybniku. Rano odwiedziliśmy naszą komisję zakładową na obecnym placu Armii Krajowej. ZOMO było tam już wcześniej, wszystko było porozrzucane, zabrali nam powielacz, maszyny do pisania, znaczki Solidarności – tak w jednej z rozmów z nami wspominał 13 grudnia 1981 roku zmarły latem 2021 roku Jerzy Frelich, wówczas nauczyciel w rybnickiej budowlance, działacz Solidarności.

Rano na ulicach Rybnika pojawiły się pierwsze oddziały wojska. W mieście panował jednak spokój. - Rano przybiegła do nas sąsiadka z pytaniem, czy wiemy, że wprowadzono stan wojny. Od razu włączyliśmy telewizor, żeby posłuchać komunikatu – wspomina pan Eugeniusz, emerytowany górnik. - U nas wojska nie było widać. Dostrzegłem jedynie przez okno, że przez ulicę przebiegają ludzie – pojedynczo, ewentualnie w parach i po chwili znikają w klatkach schodowych bloków. Pewnie szli do rodziny, przyjaciół, sprawdzić czy wszystko u nich w porządku. My wieczorem mieliśmy jechać do szwagierki, na urodziny. Z wiadomych względów zrezygnowaliśmy – dodaje.

Czołgi grupy żołnierzy stacjonowały wówczas na rogatkach miasta, do samego rynku w Rybniku nie dotarły. Ale przeciwko społeczeństwu użyto całej siły komunistycznego państwa. Stan wojenny wprowadzało 70 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy SB. Wyposażono ich w 1396 czołgów oraz blisko 2 tys. transporterów opancerzonych. Już pierwszej nocy stanu wojennego internowano niemal 3 tys. osób, głównie działaczy „Solidarności” i innych niezależnych organizacji.

W Rybniku pod szczególną opieką „bezpieki” znalazła się elektrownia, jako zakład szczególnie ważny, strategiczny. MO było na kopalniach. W Raciborzu pojawili się na terenie zakładu Rafako. Internowano prawie dwudziestu raciborzan. W niedzielę 13 grudnia zatrzymano sporą grupę związkowców, a kolejne internowania miały miejsce na wiosnę 1982 r. Głównym punktem oporu w naszym regionie była kopalnia Manifest Lipcowy w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. górnicy zdecydowali się na ogłoszenie strajku. Komitet strajkowy, któremu przewodził Jan Bożek, zawiązał się 14 grudnia. W kopalni zabarykadowało się około 2 tys. protestujących. 15 grudnia 1981 r. od rana do górników docierały informacje o pacyfikacjach pobliskich kopalń "Jastrzębie" i "Moszczenica". O godzinie 11 uzbrojone oddziały milicji, ZOMO i wojska, wyposażone w broń palną, pojazdy bojowe i czołgi, rozpoczęły szturm na "Manifest Lipcowy". Pierwsza próba przedarcia się czołgami na teren kopalni nie udała się. Atakujący ponawiali próby, stosując przy tym petardy i gaz łzawiący. O 11.45 strzały w stronę górników oddał Pluton Specjalny ZOMO. Rannych zostało czterech górników, a pracownika straży kopalnianej dotkliwie pobito. Kiedy górnicy zreflektowali się, że strzelano do nich ostrą amunicją, postanowili zakończyć strajk i po uzgodnieniu z dowództwem oddziałów pacyfikujących, opuścili kopalnię.

Stan wojenny w Rybniku, Jastrzębiu, Raciborzu... - archiwaln...

W poniedziałek 14 grudnia także załoga kopalni Anna w Pszowie nie podjęła pracy i na apel Przewodniczącego „Solidarności” podjęła strajk gromadząc się w „nowej łaźni”. Do pierwszej zmiany dołączyła następnie druga i trzecia zmiana. Żądano natychmiastowego odwołania stanu wojennego i zwolnienia internowanych osób. We wtorek 15 grudnia do strajkujących dotarła wiadomość od pracownika Przedsiębiorstwa Robót Górniczych pobierającego wypłatę na Kopalni „Jastrzębie”, że miała tam miejsce interwencja ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) w celu „przywrócenia porządku”. Polegało to na szturmowaniu cechowni i przylegających biur, gdzie była zgromadzona załoga tej kopalni. Wiadomość ta dotarła też do Dyrekcji Kopalni „Anna” i Komisarza Wojskowego, a potem także i do strajkujących na „Annie”. Kiedy strajkujący dowiedzieli się, że ZOMO jedzie do Pszowa, podniósł się wrzask i padło hasło: jedziemy na dół.

Strajkujący ulokowali się w wyrobiskach pokładów 705 i 707 w partii rydułtowskiej na poziomie 700 metrów. Ta część kopalni była niedostępna. W pozostałych częściach prowadzono wydobycie. Z każdym dniem liczba strajkujących na dole malała. Metaniarze kontrolujący rejon objęty strajkiem zgłaszali nieprawidłowości wentylacyjne i przeciwpożarowe spowodowane przez strajkujących. Stwarzało to zagrożenie dla zdrowia i życia zarówno dla strajkujących jak i dla reszty kopalni. W niedzielę 20 grudnia na naradę do Dyrektora i Komisarza dotarł list od księdza proboszcza Stanisława Holony adresowany do strajkujących. Po przekazaniu listu strajkującym oraz gwarancji o nietykalności po wyjeździe na powierzchnię, postanowiono zakończyć strajk. Po wyjeździe uczestnicy strajku w liczbie około 80 osób zgromadzili się w cechowni przed obrazem św. Barbary. Stamtąd, po dalszych zapewnieniach o ich bezpieczeństwie, udali się do domów. Pomimo zapewnień Komisarza o bezpieczeństwie i nietykalności strajkujących, już w niedzielę i w poniedziałek zatrzymano ich i przewieziono do Komisariatu Milicji w Jedłowniku.

Zatrzymani zostali zwolnieni do domów w Wigilię, 24 grudnia, około godziny 16. Represje wobec górników na tym jednak się nie zakończyły, były problemy ze znalezieniem pracy, jednemu odebrano mieszkanie...

Choć telefony milczały, o proteście w kopalni Manifest Lipcowy i o zawirowaniach na „Annie” wiedzieli wszyscy. W kolejnych dniach górnicy poza tym, że rozmawiali o tym wydarzeniu bez ustanku, wiedzieli o proteście swoich kolegów w kopalni Wujek, ale życie w Rybniku, Żorach toczyło się w zasadzie normalnie, jak co dzień. Ekspedientki otwierały sklepy, dzieci chodziły do szkoły. A w rybnickiej Bazylice, 16 grudnia odbyła się msza dla uczczenia rocznicy wydarzeń Gdańska A.D. 1970. Pierwotnie miała się odbyć na rynku, ale po prowadzeniu stanu wojennego, członkowie związku, zdecydowali się przenieść ją do kościoła. Tam byli, gdy dotarła do nich informacja, że na kopalni Wujek w Katowicach też padły strzały, polała się krew, a górnicy zginęli…

Po tej mszy panie z komisji oświatowej zawiązały komitet pomocy uwięzionym i internowanym oraz ich rodzinom. Druga grupa, stworzyła podziemną drukarnię, która drukowała ulotki, pisemka, przedruki. Drukowali „Notatnik Solidarności”. Działalnością drukarni zainteresowała się ubecja, więc tych, którzy mieli z nią powiązania aresztowano. Jerzego Frelicha zatrzymano dokładnie 16 czerwca 1982 roku. Najpierw trafił do komendy wojewódzkiej MO w Katowicach, potem na przesłuchania do Zabrza Zaborza. - Szukali przede wszystkim tej tajnej drukarni, ale im się nie udało. Działała do 1983 roku – mówił nam przed laty Jerzy Frelich, który ostatecznie wylądował w obozie w Uhercach. - Siedziałem w celi nr 27. Robiliśmy tam m.in. śpiewniki, nieśmiertelniki z monet z imionami i nazwiskami, znaczki obozowe z wizerunkami Matki Boskiej, Jana Pawła II. Oczywiście nielegalnie. 4 grudnia 1982 roku wróciłem do domu – mówił w jednym z wywiadów.

Stan wojenny w Rybniku, Jastrzębiu, Raciborzu... - archiwaln...

Na rybnickich ulicach przez cały stan wojenny stacjonowało wojsko. Jeden z punktów kontrolnych działał na dzisiejszej ulicy Kotucza, tuż obok dawnego Polmozbytu. Były pracownice Polmozbytu, po latach, opowiadały, że nosiły zmarzniętym żołnierzom, stacjonującym w tym miejscu przez całą zimę 1981/1982 roku gorącą herbatę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto