Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Twaróg: Kałuża chce przeprosin, czyli o czym trzeba pamiętać, gdy uprawia się politykę (w taki sposób)

Marek Twaróg
Marek Twaróg
Wojciech Kałuża, wicemarszałek śląski, w listopadzie 2018 roku przeszedł z Nowoczesnej na stronę PiS i umożliwił PiS-owi objęcie władzy w województwie.
Wojciech Kałuża, wicemarszałek śląski, w listopadzie 2018 roku przeszedł z Nowoczesnej na stronę PiS i umożliwił PiS-owi objęcie władzy w województwie. Marzena Bugała
Jako że z wicemarszałkiem Kałużą właściwie nie ma wywiadów w niezależnych, patrzących władzy na ręce mediach, to sprawa sądowa mogłaby nam trochę więcej o nim powiedzieć. Na przykład o tym, jak mu się pracuje i jak się zasadniczo czuje po listopadzie 2018 roku, gdy po przejściu z jednej strony politycznej gry na drugą umożliwił PiS-owi objęcie władzy w województwie. W tym sensie dobrze, gdyby taka sprawa się odbyła. Lecz zasadniczo pozywanie dziennikarzy niezmiennie jest dziwaczne, nawet w dzisiejszej Polsce - pisze Marek Twaróg, redaktor naczelny "Dziennika Zachodniego".

Wicemarszałek śląski Wojciech Kałuża – dość znany od wyborów samorządowych w 2018 roku - zażądał od dziennikarza Witolda Pustułki – znanego na Śląsku od co najmniej 25 lat – przeprosin i wpłacenia 75 tysięcy złotych na rzecz hospicjum. Kałuża uważa, że Pustułka naruszył jego dobra osobiste wpisami na Facebooku, gdy – zdaniem Kałuży - sugerował nadużywanie stanowiska i naganne działanie. Jeśli Pustułka nie przeprosi i nie wpłaci, sprawa pewnie trafi do sądu.

Jako że z wicemarszałkiem Kałużą właściwie nie ma wywiadów w niezależnych, patrzących władzy na ręce mediach, to sprawa sądowa mogłaby nam trochę więcej o nim powiedzieć. Na przykład o tym, jak mu się pracuje i jak się zasadniczo czuje po listopadzie 2018 roku, gdy po przejściu z jednej strony politycznej gry na drugą umożliwił PiS-owi objęcie władzy w województwie. W tym sensie dobrze, gdyby taka sprawa się odbyła. Lecz zasadniczo pozywanie dziennikarzy (których zadaniem w demokracji jest kontrolowanie władzy) przez polityków (którzy w demokracji powinni godzić się na kontrolę mediów) jest dziwaczne, nawet w dzisiejszej Polsce. I dlatego warto zwrócić uwagę na ten casus na naszym poletku.

Ustalmy zaraz, że każdy ma prawo walczyć w sądzie o swój wizerunek. W kontekście władzy i mediów należy jednak pamiętać o zasadach dozwolonej krytyki prasowej odnoszącej się do osób pełniących funkcje publiczne.

Na przykład należy pamiętać o tym, że Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 12 stycznia 2005 roku (sygn. akt: I CK 346/04) stwierdził, że: „Dziennikarz ma prawo do prezentacji zjawisk ocenianych negatywnie, może też wyrażać związane z tym oceny.”

Albo też dobrze pamiętać o tym, że art. 10 ust. 1 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 4 listopada 1950 (Dz.U.1993, Nr 61 poz.284 ze zmianami) gwarantuje prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych. Lecz mamy tu też obowiązki dziennikarzy: m.in. ochronę dobrego imienia i praw innych osób, weryfikowanie informacji, działanie w interesie społecznym. A więc granicą wolności słowa jest prawdziwość stawianych zarzutów, zasadność formułowanych ocen oraz działanie w obronie społecznie uzasadnionego interesu.

Należałoby pamiętać także to, że w orzecznictwie rozróżnia się wypowiedzi dotyczące faktów i wypowiedzi będące opiniami. Wypowiedzi odnośnie do faktów zawsze podlegają weryfikacji z punktu widzenia prawdy lub fałszu. Natomiast opinie i sądy podlegają ocenie: czy opinia ma uzasadnioną podstawę faktyczną, tzn. czy na podstawie zgromadzonych, znanych faktów wydanie takiej opinii lub oceny może zostać uznane za uzasadnione, uprawnione czy nie.

Trzeba również pamiętać o tym, że: „W kontekście wolności prasy, artykuł 10 § 2 Konwencji pozostawia niewiele miejsca na ograniczenie wolności wyrażania opinii w debacie publicznej lub w sprawach stanowiących przedmiot zainteresowania opinii publicznej” (wyroki ETPC nr 26682/95, dn. 8 lipca 1999, § 61 oraz nr 17446/07, dn. 16 października 2012 r.).

Powinno się też pamiętać, że ochrona dóbr osobistych co prawda dotyczy wszystkich, ale w stosunku do osób publicznych, w tym polityków, wolność wyrażania opinii jest większa. Oni bowiem muszą mieć świadomość, że krytyka ich poczynań może być szersza - muszą wykazać się większą tolerancją wobec wypowiedzi krytycznych (wyroki ETPC: nr 9815/82, dn. 8 lipca 1986 r. i nr 571/04, dn. 2 lutego 2010 r.). Uznaje się bowiem, że „Wolność wyrażania opinii służy debacie publicznej, która jest niezbędna dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa demokratycznego”.

A zatem - kończąc - warto pamiętać o tym, że „Do rangi aksjomatu w polskim systemie prawnym urasta już teza, że osoba, która z własnej woli angażuje się w politykę powinna być gruboskórna, liczyć się z nieeleganckimi atakami. Polityka nie jest miejscem rycerskich pojedynków, lecz swoistym ringiem bokserskim” („Raport o wolności słowa w Polsce, Grzegorz Kuczyński, członek Komisji Praw Człowieka przy NRA).

Rozumienie zasad demokracji, jak i zasad prawa, jest ważne – szczególnie dziś, w świecie, w którym podważa się wszelkie reguły. Sprawa Kałuży i Pustułki, niezależnie od tego, jak się skończy, może pomóc nam rozumieć zasady demokracji i racje obu stron (polityki i mediów). I właśnie w interesie społecznym warto się nią szczególnie interesować.

Marek Twaróg,
redaktor naczelny DZ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Twaróg: Kałuża chce przeprosin, czyli o czym trzeba pamiętać, gdy uprawia się politykę (w taki sposób) - Żory Nasze Miasto

Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto