Lato tego roku nas nie rozpieszcza, ale mieszkańcy regionu niemal w każdy weekend wybierają się nad wodę. Niestety, bezpiecznych otwartych kąpielisk mamy w powiecie jak na lekarstwo. Członkowie wodzisławskiego oddziału Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego alarmują, że może dojść do podobnych tragedii, jak w ubiegłym roku, kiedy utopiło się dwóch mężczyzn.
O dramat nietrudno
Coraz więcej osób korzysta bowiem z dzikich kąpielisk, gdzie nie ma ratownika. Co gorsza, sporo ludzi, szczególnie młodych, wchodzi do wody po wypiciu alkoholu. — Największy chaos panuje w Olzie, na nie strzeżonych kąpieliskach, które pozostały po byłym ośrodku kopalni Anna — mówi Zdzisław Brochocki, szef wodzisławskiego oddziału WOPR-u. Brochocki razem z kolegami od początku lata patroluje dzikie kąpieliska i jest poważnie zaniepokojony wynikiem swoich obserwacji.
— Ludzie, zwłaszcza młodzi, nie mają wyobraźni. Urządzają sobie niebezpieczne zabawy, na przykład skaczą do wody z mostu w Nieboczowach. To może się skończyć tragicznie — ostrzega ratownik. Zła sytuacja, zdaniem Brochockiego, panuje też na tak zwanej rakowinie, czyli wzdłuż rzeki Odry od Bukowa do Kamienia. Ratownicy przypominają, że tylko w zeszłym roku w tym regionie zginęło dwóch mężczyzn. Weszli do wody po kielichu. — W tym roku na szczęście jeszcze nikt nie utonął, ale jeśli mentalność ludzi się nie zmieni, może dojść do tragedii — martwi się szef oddziału WOPR-u.
Uciekają od ścisku
Dlaczego mieszkańcy powiatu korzystają z dzikich kąpielisk, choć może to być niebezpieczne? Odpowiedź jest prosta: dolina Odry jest jednym z najpopularniejszych miejsc do pluskania w naszym regionie. Niestety, strzeżonych kąpielisk jest tu jak na lekarstwo. W Olzie tylko na terenie byłego ośrodka kopalni 1 Maja czuwa ratownik. Zbiornik wodny jest tu ogrodzony, a miejsce do kąpania dodatkowo oznakowane. Nie jest ono niestety zbyt duże, więc podczas słonecznej pogody w wodzie panuje spory ścisk.
— Co to za odpoczynek w takich warunkach — mówią niektórzy i szukają bardziej odosobnionych miejsc. Idealne na popołudniowy wypoczynek wydają się dzikie zalewiska w Olzie, niedaleko ulicy Wiejskiej. W zeszłą niedzielę odwiedziliśmy to miejsce. Plażowiczów była całkiem spora grupa. Teren jest bardzo ładny, zbiornik wodny otacza las, panuje tu spokój, a woda jest, zdaniem kąpiących, czysta.
Czysto nie znaczy bezpiecznie
— Przyjeżdżam tu z rodziną od wielu lat i nigdy dotąd nikt z nas nie nabawił się żadnej wysypki. Żwirowe dno też jest czyste, nie ma śmieci, jak w innych zbiornikach. Brak ratownika to nie przeszkoda, tu jest bardzo płytko — mówi mieszkaniec Gorzyc, którego w niedzielę zastaliśmy na terenie dzikiego kąpieliska w Olzie. Jego żona dodaje, że woli zaryzykować kąpiel w niestrzeżonej wodzie niż siedzieć w słoneczny dzień w domu lub jechać na zatłoczone legalne kąpielisko.
— Do tego dochodzą sprawy finansowe. Przy wejściu na strzeżony zbiornik najczęściej trzeba płacić. Taka przyjemność dla czteroosobwej rodziny to wydatek kilkudziesięciu złotych. Tu nic nie płacimy, a możemy wspaniale wypocząć — mówi kobieta.
Tu jest płytko
Niestrzeżony zbiornik w Olzie cieszy się też dużą popularnością wśród mieszkańców miejscowości leżących poza granicami powiatu wodzisławskiego. Pan Kazimierz mieszka w Jastrzębiu, do Olzy przyjeżdża w weekendy razem z żoną i dziećmi. — Nie boję się, że narażam dzieci na niebezpieczeństwo. Umiem pływać, przez cały czas czuwam nad swoimi pociechami. Poza tym tu jest płytko, w niektórych miejscach można spokojnie przejść na drugą stronę. W takich warunkach trudno mówić o zagrożeniu — uważa mieszkaniec górniczego grodu wskazując rozległy zbiornik.
Jastrzębianin jest też zadowolony ze spokoju, jaki panuje w tej okolicy. Przy dzikim kąpielisku nie ma ani barów, ani innych głośnych lokali. — Jedyną uciążliwością jest brak zaplecza sanitarnego — mówi pan Kazimierz.
Mogą tylko ostrzegać
Co więc robią ratownicy WOPR-u w razie przyłapania kogoś na kąpieli w niestrzeżonym miejscu. Niestety, nie mają wielkiego pola manewru. — Co najwyżej możemy ostrzegać ludzi przed zagrożeniem. Jedynie w najbardziej drastycznych przypadkach przekraczania granic bezpieczeństwa kierujemy pisma do policji — mówi Zdzisław Brochocki.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?