Wodzisław: 540 porcji marihuany, nielegalna broń i amunicja w domu 27-latka. Mężczyzna usłyszał zarzuty. Grozi mu dziesięć lat więzienia

Narkotykowy diler z powiatu wodzisławskiego zatrzymany. W ręce policjantów z wydziału kryminalnego w Wodzisławiu Śląskim wpadł 27-latek podejrzewany między innymi o handel narkotykami.

Wodzisławscy mundurowi rozpracowywali mężczyznę już od pewnego czasu. Gdy nabrali graniczących z pewnością podejrzeń, że w jego domu znajdują się znaczne ilości marihuany, postanowili przeprowadzić nalot na jego dom. Jak się okazało

- Podczas przeszukania śledczy znaleźli 4 słoiki z marihuaną, z której można było przygotować prawie 520 porcji - mówi st. asp. Małgorzata Koniarska, rzecznik prasowa policji w Wodzisławiu Śląskim.

Na tym jednak nie koniec, bo marihuana nie była jedyną nielegalnie posiadaną przez 27-latka rzeczą. Mężczyzna bezprawnie wszedł także w posiadanie broni i amunicji.

- Śledczy znaleźli także dwie jednostki broni krótkiej, 84 sztuki amunicji - wylicza st. asp. Koniarska, dodając, że zabezpieczone zostały także pieniądze - 2900 złotych, które najprawdopodobniej mężczyzna zarobił handlując narkotykami.

27-letni diler został już zatrzymany. Wodzisławska Prokuratura Rejonowa wszczęła w jego sprawie śledztwo. Mężczyźnie przedstawiono dwa zarzuty.

- Jest podejrzany o posiadanie znacznej ilości środka odurzającego oraz broni palnej gazowej i amunicji bez wymaganego zezwolenia - informuje st. asp. Małgorzata Koniarska z wodzisławskiej KPP.

27-latka objęto policyjnym dozorem. Sąd przychylił się także do wniosku prokuratury o zabezpieczenie majątkowe na łączną kwotę ośmiu tysięcy złotych. Mężczyźnie grozi do 10 lat więzienia.

Zatrzymanie 27-latka to kolejny cios w handel narkotykami wodzisławskiej policji. Wcześniej kryminalni rozbili dwie sporych rozmiarów hodowle. Jedna z nich mieściła się na terenie dawnej rzeźni w dzielnicy Wodzisławia - Zawadzie.

Za jej prowadzeniem stała międzynarodowa grupa sześciu Wietnamczyków, Czechów i Polaków, którzy hodowali ponad 2700 krzaków konopi indyjskich. Wszyscy na trzy miesiące trafili do aresztu. Jeszcze wcześniej natomiast zlikwidowano plantację marihuany w Syryni, także prowadzoną przez mieszkańca powiatu wodzisławskiego, któremu pomagali w tym dwaj raciborzanie.