Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrogowie śląskiego lekarza: epidemie, brak higieny i wódka

Grażyna Kuźnik
Dawny szpital przy ulicy Wałowej w Wodzisławiu Śl.
Dawny szpital przy ulicy Wałowej w Wodzisławiu Śl. Muzeum w Wodzisławiu Śl.
Zarazy na Śląsku dziesiątkowały głównie ludzi osłabionych, niedożywionych i schorowanych. Ale taka właśnie była biedniejsza ludność, często trapiona przez głód i nałogi. Lekarza często nie widziano na oczy.

Na terenie Górnego Śląska odpowiedzialność za zwalczanie licznych epidemii w XIX i na początku XX wieku spoczywała na tzw. fizykusach, czyli lekarzach powiatowych. Nie zachowały się ich wspomnienia, do centrali słali głównie statystyki, a ich lokalne dokumenty zaginęły. Był jednak wyjątek, to fizykus pszczyński dr Victor Malisch, który notował przebieg swojej pracy w latach 1871 - 1921, czyli przez pół wieku. Jego pisma są unikatem, przetrwały cudem i zostały złożone w pszczyńskim oddziale Archiwum Państwowego w Katowicach.

Przetłumaczył je i opisał prof. Ryszard Kaczmarek z Uniwersytetu Śląskiego. Dzięki dr Malischowi możemy dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak żyli mieszkańcy tzw. rejencji opolskiej, w skład której wchodził między innymi powiat pszczyński, toszecko-gliwicki, tarnogórski, zabrski, katowicki, rybnicki i miasto Królewska Huta. Ludność tych terenów trapiły podobne problemy.

Walka z wiatrakami

Dr Malisch nie tracił czasu na uprzejmości; był obcesowy, czuł swoją wyższość, był niemieckim patriotą. Bardzo zapracowany, na cały powiat czyli na około 100 miejscowości miał tylko pięciu lekarzy do pomocy. Walczył czasem z wiatrakami. Pisał, że epidemie roznoszą się tak szybko, bo ludność śląska owszem, jest biedna, żyje bez higieny, ale niestety sama niszczy organizm, bo pije. Tego obyczaju nie udało mu się wyplenić.

Lekarz uważał alkoholizm za taką samą klęskę jak zarazy. Jego wrogiem był nie tylko tyfus, cholera, czerwonka czy szkarlatyna, ale też wódka. Pojono nią nawet chore dzieci. W 1909 roku najwięcej ofiar epidemii szkarlatyny było w powiecie pszczyńskim, umarło 90 osób, czyli 30 proc. chorych. Malisch pisał, że winowajcą jest powszechny alkoholizm wśród ludności wiejskiej, a także bardzo duża dzietność. W miejskich Gliwicach choroba zbierała już mniejsze żniwo.

Lekarz przyznawał jednak, że dostęp do lekarza na wsiach jest bardzo nikły. W miastach z kolei epidemiom sprzyjała ciasnota robotniczych mieszkań i sprowadzanie zakażonej żywności, na przykład mleka z Sosnowca, gdy w tym mieście panował tyfus. Mimo wszystko dr Malisch nie jeden raz twierdził, że wygrał postęp i w jego regionie nigdy już nie wybuchnie epidemia.

Bardzo się mylił. Na starość widział, jak Wielka Wojna niszczy to, co osiągnął. Plagą była na przykład czerwonka, chorych nie miał kto leczyć, bo medyków przejęło wojsko. W 1919 roku dr Malisch ze zgrozą rozpoznał prawdziwą ospę u 52-letniej Agnes Przemyk ze Studzionki. W tym czasie lekarz musiał też walczyć z grypą hiszpanką, w 1918 roku w ciągu trzech miesięcy zanotował 448 zgonów młodych ludzi na grypę.

Opinię dr Malischa co do słabego odżywiania się biedniejszej ludności Górnego Śląska, a zwłaszcza picia alkoholu, potwierdzają inne źródła. Alkohol był tutaj receptą na wszystkie problemy.

Żur, śledzie i higiena

Współczesny dr Malischowi lekarz dr Schlockow z Katowic pisał, że wódka jest tu głównym lekiem. Skarżył się: ,,Jest podawana chorym dzieciom, tak, że lekarz wchodzi w specyficzne położenie, ponieważ musi rozróżnić pomiędzy objawami choroby a zatruciem przez alkohol”. Wódkę sprzedawano na każdym kroku. Na drodze z Gliwic do Królewskiej Huty, czyli na około 21 kilometrach, czynnych było przeszło 50 karczm.

Schlockow dziwił się też diecie mieszkańców rejencji opolskiej. Jedli tylko kartofle, żur, kapustę i śledzie, to samo dawali małym dzieciom. A jednak większość tych ludzi jakoś żyła i miała się nawet coraz lepiej. Śląscy lekarze uważali, że to dzięki szczepionkom i higienie, jaką uparcie propagują.

Skutki wojny pogrążyły dr Malischa w goryczy. Zwalczone choroby znów szalały, na Górnym Śląsku zmieniały się granice, a on uważał, że masowy i łatwy przepływ ludzi to prosta droga do zakaźnych plag. Ubolewał, że w Bieruniu jest nawet brama triumfalna, która wita podążające tutaj obce tłumy. Zarazy powrócą, zapowiadał. Jakie były dalsze losy dr Malischa, nie wiadomo, ale jego przewidywania co do epidemii się spełniły.

Cenna woda

Ścieki miejskie w miastach górnośląskich jeszcze pod koniec XIX wieku płynęły odkrytymi rowami i rynsztokami wzdłuż ulic do pobliskich kanałów, rzek i zapadlisk. Do wybuchu I wojny światowej prawie wszystkie większe miasta otrzymały jednak czystą wodę i kanalizacje.

W latach 1908-1910 kanalizację razem z oczyszczalnią ścieków wybudowano w Gliwicach. W latach 1905-1906 kanalizację otrzymały Katowice. W latach 1900-1904 Bytom. W 1913 roku Zabrze, które nie miały jeszcze praw miejskich. I wiele innych miejscowości na Śląsku w tym czasie dysponowały już podobną siecią.

Pod koniec XIX wieku brak wody w Zabrzu był tak drastyczny, że nieliczni właściciele studni zamykali je na klucz i sprzedawali wodę na wiadra za słoną opłatą. Na polecenie władz wodę do Zabrza przywożono z Gliwic, bo ludzie brali wodę z brudnych kałuż, nie można też było gasić pożarów.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto