Wojciech Kurasz wyjechał ostatnią szolą z zamkniętej w 2001 roku kopalni "1 Maja". Tak jak kilkuset innych mieszkańców podwodzisławskich Czyżowic przepracował tam kilkanaście lat i tak jak oni, nie zapomniał o swojej kopalni.
- Nie ma drugiej takiej - przekonuje Kurasz, który wraz z kolegami spotyka się przynajmniej raz w roku na Biesiadzie Wypędzonych z KWK "1 Maja".
Mogli dalej fedrować
- Większość chłopów z Czyżowic pracowało na "Maju". Jak zaczynałem, to od nas na jedną zmianę trzy autobusy wyjeżdżały - mówi Kurasz.
Janusz Reclik, który z kopalni odszedł na początku lat 90. przyznaje, że na dół zjeżdżał rzadko. Pracował na powierzchni, ale podkreśla że czuje się górnikiem. - Będę nim do końca życia - wyjaśnia z uśmiechem Reclik, który dziś prowadzi w Czyżowicach knajpę w stylu country-western.
Na pytanie, dlaczego górnicy z "Maja" nazywają się wypędzonymi, Kurasz odpowiada trochę wymijająco. - Nie wiem, dlaczego zamknęli tę kopalnię. Może to było słuszne, ale mam takie poczucie, że mogliśmy dalej tam fedrować - stwierdza.
Po likwidacji kopalni "1 Maja" do okolicznych kopalń zostało przeniesionych 300 osób. Niewielka część załogi zdecydowała się na wzięcie odprawy, a ci trochę starsi postawili zazwyczaj na urlopy górnicze. Na Biesiadach Wypędzonych spotykają się tylko ci, którzy nadal pracują w innych kopalniach i górnicy na urlopach. Z tymi, którzy wzięli odprawy, kontakt się urwał.
- Wyjechali albo kupili nowe auta i zastanawiają się, co ze sobą zrobić - tłumaczy Wojciech Kurasz.
Najważniejsze, że jest robota
Kurasz pracuje teraz w szybie kopalni "Marcel" w Marklowicach. Podkreśla, że dla tych, którzy z "Maja" przenieśli się na inną kopalnię, najważniejsza jest praca. - To że jest. Ale wszyscy z żalem wspominamy naszą kopalnię - mówi.
Pewno dlatego do Czyżowic ściągnęli lokomotywę, która przez lata rozwoziła ich po chodnikach gruby. Stoi teraz przed szkołą, w której też są pozostałości po kopalni. Dzieciaki dostały szafki, które dawniej służyły górnikom.
Wspominanie przy piwie
Na Biesiadach Wypędzonych, organizowanych zazwyczaj na początku grudnia, wspominają, śpiewają, jedzą golonkę i piją piwo. - Ostatnio było nas 50. Kontakty utrzymują ze sobą przede wszystkim ludzie z działu maszynowego, a my z Czyżowic, tam właśnie pracowaliśmy - mówi Wojciech Kurasz.
Ich stara kopalnia doczekała się nawet swojej piosenki pt. "Zachodzi słoneczko". - Łza się w oku kręci, kiedy wszyscy to śpiewają - przyznaje Janusz Reclik, który jest gospodarzem Biesiady.
Gdyby do "wypędzonych z 1 Maja" chcieli dołączyć górnicy z innych zlikwidowanych kopalń? - Raczej nie. To nasze święto - odpowiada zdecydowanie Kurasz.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?