IV liga. Grom Nowy Staw w jednym z najciekawszych meczów 26 kolejki wygrał z Suprą Kwidzyn. Remis Pomezanii z MKS Władysławowo

Mecz czwartego Gromu Nowy Staw z szóstą przed 26 kolejką Suprą Kwidzyn zapowiadał się bardzo ciekawie. Tymczasem gospodarze, choć wynik mógłby sugerować co innego, odnieśli spokojne zwycięstwo.

- Od początku mieliśmy całe spotkanie pod kontrolą, bardzo dużo utrzymywaliśmy się przy piłce, a Supra nie stworzyła żadnej stuprocentowej sytuacji. Nie pamiętam, czy oddali jakiś celny strzał na naszą bramkę. My do przerwy powinniśmy prowadzić, bo nie wykorzystaliśmy karnego (bramkarz obronił strzał Mateusza Borowskiego – dop. red.), mieliśmy też dwie inne dobre sytuacje – mówi Dawid Leleń, trener Gromu.

Jedyna bramka meczu padła tuż po przerwie. W 50 minucie Borowski zrehabilitował się za "jedenastkę", wykorzystując dośrodkowanie Fabiana Urbańskiego. Gospodarze mieli jeszcze kilka innych okazji, ale szwankowała skuteczność, a po jednej z sytuacji trener był zaskoczony decyzją sędziego.

Moim zdaniem należał nam się karny. Norbert Hołtyn dostał piłkę w pole karne i stracił równowagę w wyniku interwencji obrońcy. Nie mam tego za złe sędziemu, bo wygraliśmy, a poza tym sędziował swój tysięczny mecz – mówi Dawid Leleń.

Dodajmy, że taki piękny jubileusz podczas spotkania w Nowym Stawie obchodził sędzia Marek Marcinkowski z Malborka.

Drużyna z Nowego Stawu cały czas zajmuje 4 miejsce w tabeli. Ma 51 pkt. W kolejnym meczu zagra na wyjeździe z MKS Solar Władysławowo (13 m., 26 pkt).

CZYTAJ TEŻ: Grom Nowy Staw awansował do kolejnej rundy wojewódzkiego Pucharu Polski

Z Solarem w 26 kolejce zmierzyła się na swoim boisku malborska Pomezania i nie zdołała wygrać, mimo że prowadziła już od 6 minuty. Goście wyrównali około dzesięciu minut później.

- Od początku kontrolowaliśmy spotkanie, szybko zdobyliśmy bramkę po pięknym strzale Tomka Grabowskiego z rzutu wolnego. Nie lubię narzekać, ale gola straciliśmy po kontrowersyjnym karnym. Przeciwnik oddał „strzał rozpaczy” z około 30 metrów, piłka w nienaturalny sposób odbiła się od nierównej murawy i uderzyła naszego zawodnika w rękę. Rywale wykorzystali karnego i bronili się przez cały mecz – opowiada Paweł Budziwojski, trener Pomezanii.

Gospodarze jeszcze mieli dobre okazje do zmiany wyniku, m.in. po przerwie ponownie Tomasz Grabowski po dośrodkowaniu Sebastiana Wąsa.

Na pewno byliśmy lepszym zespołem, ale na naszym boisku trochę prześladuje nas pech. Oczywiście, że remis nie jest wielkim osiągnięciem, jednak nie robię z tego tragedii. Mamy 46 pkt i spokój w tabeli – dodaje trener malborskiej drużyny.

Malborczycy od dłuższego czasu usadowili się na 5 miejscu. W następnym meczu spotkają się na wyjeździe ze Startem Miastko (18 m., 14 pkt).

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!