Wodzisław Śląski ma poważny problem z wandalami. Wystarczy tylko wjechać w granice miasta (obojętnie z której strony), żeby przekonać się, jak bezsilna jest policja, straż miejska oraz mieszkańcy. Nie ma rogu ulicy, ani budynku, który nie byłby zniszczony farbą. Niszczone są bloki, ale również kamienice na Rynku oraz przystanki autobusowe.
Największy problem ma Spółdzielnia Mieszkaniowa ROW. Co niestety bardzo dobrze widać na osiedlu XXX- Lecia oraz Piastów. Niemal nie ma tam budynku nieskalanego puszką farby. - To jest wstyd dla nas wszystkich mieszkańców. Niestety, wszyscy jesteśmy bezsilni. Ja bym proponował, aby straż miejska i policja częściej patrolowała osiedla. Szczególnie w weekendy, kiedy młodzi ludzie grasują po ulicach po alkoholu - mówi Ryszard Jeziorski, mieszkaniec XXX- Lecia.
Strażnicy miejscy przyznają, że jest problem z wandalami.
- Ciężko złapać kogoś na gorącym uczynku. Jak widzą umundurowanych, to uciekają. Tylko raz nam udało się namierzyć osobę, którą przekazaliśmy policji. Została wypatrzona na monitoringu - twierdzi Janusz Lipiński, komendant Straży Miejskiej w Wodzisławiu.
Częściej udaje się to policji, ale to sporadyczne przypadki. W ostatnim czasie mundurowi zatrzymali 22-latka, który malował transformator w rejonie ul. 26 Marca. Sprawa trafiła do sądu. - Z wyrokami różnie bywa. A nawet jeśli zapadną, to ciężko wyegzekwować karę - przyznaje Jan Grabowiecki, prezes SM ROW. W tym roku spółdzielnia wygrała trzy sprawy z wandalami na koszt prawie 40 tys. zł.
- Jedna osoba naprawiła szkody, dwie kolejne nie. Komornik wyciągnie od nich pieniądze - dodaje Grabowiecki.
Trzy lata temu jedna z osób tak zniszczyła ściany bloków, że sąd orzekł karę 40 tys. zł. Jednak pieniędzy nigdy nie zobaczono. Oskarżony uciekł do Anglii.
A straty spółdzielni są olbrzymie. - Gdybym miał odnowić wszystkie pomalowane bloki, na dzień dobry wydałbym 300 tys. zł. Ale to nie wszystko. Bo jak obliczyć wstyd przed gośćmi z kraju i zza granicy - pyta retorycznie prezes ROW. Podkreśla, że potrzebne jest wspólne zaangażowanie mieszkańców, służb porządkowych i spółdzielni.
- Sami mieszkańcy muszą reagować. Nie bać się, tylko zwracać uwagę. Na przykład jeśli zobaczył, że blok zniszczył syn sąsiadki. To nie można przejść obok tego obojętnie. Należy to zgłosić. Wandal otrzyma nauczkę, a spółdzielnia pieniądze na pokrycie strat. Jeśli tego nie robimy, to sam musimy za własne pieniądze malować ściany - kończy Grabowiecki.
A WY JAK MYŚLICIE, JAK SKUTECZNIE WALCZYĆ Z WANDALAMI?
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?