Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Nabrdalik z Pszowa nie poddaje się upływowi czasu. W wieku 81-lat śmiga na łyżwach. To trzeba koniecznie zobaczyć ZDJĘCIA

Ireneusz Stajer
Ireneusz Stajer
81-letni Piotr Nabrdalik wciąż jeździ na łyżwach
81-letni Piotr Nabrdalik wciąż jeździ na łyżwach Ireneusz Stajer
Piotr Nabrdalik świetnie jeździ na łyżwach już pół wieku - od początku na tym samym sprzęcie. Dumnie prezentuje wiekowe łyżwy, które zakłada na nogi w szatni pszowskiego lodowiska. Potem kilka przysiadów, rozciągnięcie mięśni nóg i pan Piotr żwawym krokiem podąża na taflę, gdzie czuje się jak ryba w wodzie. Inni łyżwiarze z podziwem patrzą na popisy 81-latka, który kręci piruety i swobodnie wykonuje przekładki w tył.

- Przez miesiąc nie jeździłem, bo miałem wypadek. Złamałem żebra przy wykopywaniu krzewów na działce. Pan mnie zmobilizował swoim telefonem. I muszę przyznać, że czuję się świetnie – wykręcił pirueta 81-latek.

Zakupione w 1972 roku łyżwy spisują się znakomicie, choć są trochę wyjeżdżone po bokach. Pan Piotr popisuje się coraz to nowymi figurami na lodzie. Podpatruje go młodzież, która chciałaby ślizgać się tak dobrze, jak starszy pan. Wszyscy w mieście go znają i podziwiają.

Młody 81-latek

Na lodowisko ma raptem pięć minut. Mieszka w pobliskim bloku. Spacerek zimową porą traktuje jako kolejną okazję do utrzymywania świetnej kondycji. Wygląda młodo, jak na swoje 81 lat. Uśmiechnięty, pełen wigoru mężczyzna, który prześcignie niejednego młodziana. Obsługa pszowskiego lodowiska traktuje go z wielką atencją, widać, że cieszy się tu wielkim poważaniem i sympatią.

- Pomagam innym łyżwiarzom jak prawidłowo poruszać się po lodzie. Ludzie w różnym wieku podjeżdżają do mnie i proszą o wskazówki. Dzielę się nimi swoją wiedzą bardzo chętnie, zwłaszcza gdy potem widzę efekty. Radzą sobie dużo lepiej – uśmiecha się październikowy 81-latek i kiwa z dezaprobatą głową, kiedy jeden z łyżwiarzy robi przekładankę do tyłu, nie patrząc za siebie.

Była kontuzja

- Niestety, takie zachowania są powodem urazów. Można łatwo wpaść na drugiego łyżwiarza i mocno poturbować inną osobę, a i samemu poważnie ucierpieć – zaznacza Piotr Nabrdalik.

Sześć lat temu sam miał poważny wypadek na lodzie. Sprawcą nie był jakiś niesforny czy nieuważny łyżwiarz, ale tzw. złośliwość rzeczy martwych. Pan Piotr wjechał do głębokiej wyrwy, która powstała w tafli, i sromotnie się potłukł. Długo dochodził do siebie, zwyciężyła jednak pasja. Po wyleczeniu kontuzji wrócił na lód i zimą stara się czerpać z tej przyjemności pełnymi garściami.

Zaczynał na polach

Pierwsze kroki na łyżwach stawiał na zamarzniętych rozległych kałużach w rodzinnej Liszce Dolnej (dziś dzielnica Częstochowy). Miał wówczas jedną łyżwę, mocowaną na but za pomocą klucza. Był to prymitwny sprzęt, ale Piotr cieszył się z każdego udanego ślizgu. Lata 50. ubiegłego wieku były przecież bardzo biedne i szare.
Uprawia wiele sportów. Zimą śmiga na łyżwach, a jeszcze nie tak dawno szusował po narciarskich stokach. Najbardziej lubił trasy wymagające – w Szczyrku i w Wiśle. Te mniej trudne omijał szerokim łukiem.

Skoki w biedaszybach

- Pierwsze narty dostałem w wieku 15 lat. Były to zjazdówki. Mimo tego, skakałem na nich na prowizorycznie zrobionej w naszej miejscowości skoczni. Obiekt powstał na terenie podczęstochowskich biedaszybach, skąd wydobywano rudy żelaza – wspomina.

W grupie kilkunastu 13 – 16-latków, ogorzały od mrozu Piotr był najlepszy. Skakał na odległość 20 metrów. To były naprawdę świetne wyniki. Kto wie, czy nie zmarnował się talent na miarę Małysza lub Stocha…

Kiedy dorósł, zatrudnił się w kopalni Barbara, największym zakładzie wydobywczym rud żelaza w rejonie Częstochowy. W 1968 roku przyjechał do pracy w pszowskiej kopalni Anna, fedrował na dole węgiel.

Rower i łyżworolki

Latem jeździ na rowerze i łyżworolkach. Opanował je w wieku… 65 lat!

- Na łyżworolkach objechałem całe Trójmiasto. U nas można mnie spotkać na trasie w kierunku Rydułtów. Jeżdżę też w Rybniku i w Wodzisławiu. Dziennie pokonuję jakieś 20 – 30 kilometrów – wylicza.

Do Rybnika przemieszcza się samochodem, zakłada rolki i gna po mieście, do Wodzisławia jedzie zwykle rowerem z plecakiem. Na miejscu wyciąga z niego łyżworolki i mknie do centrum. Czasem z Pszowa do centrum stolicy powiatu na rolkach.

Jeszcze pięć lat temu, na rowerze jeździł 280 kilometrów do Częstochowy. Teraz wyznacza sobie krótsze trasy – liczące... ze 150 kilometrów. W tym roku zaliczył trzy rajdy rowerowe. Co roku pielgrzymuje też na dwóch kółkach do Piekar Śląskich i na Górę Świętej Anny.

Pan Piotr oznajmia, że sport odciąga młodych ludzi od narkotyków, telewizji i smartfonów. Ma poczucie misji propagowania zdrowego stylu życia.

Kręgosłup nie boli

- Przestrzegam młodzież przed paleniem papierosów i piciem alkoholu. Często ci młodzi pytają mnie, jak to jest, że tak długo żyję i cieszę się dobrym zdrowiem. Wtedy odpowiadam: „uprawiam sport i unikam używek”. Dużo się ruszam, więc nie boli mnie kręgosłup. Niejeden z nich mówi, że chciałby mieć takiego dziadka – śmieje się starszy pan.

Obaj jego synowie są takimi samymi sportowcami jak tato. Młodszy na pszowskim lodowisku przebywa wiele godzin. Nic dziwnego, skoro tu pracuje. Jeździ po tafli rolbą, w wolnych chwilach też zakłada łyżwy. Starszy, od początku sezonu był na lodowisku już z 40 razy. Przychodzi wieczorami i próbuje dorównać ojcu.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto