Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wodzisław: Rozmowa z Romanem Zielińskim, prezesem MKP Odra Centrum Wodzisław

Arkadiusz Biernat, Jacek Bombor
Roman Zieliński, prezes MKP Odry Centrum Wodzisław Śl.
Roman Zieliński, prezes MKP Odry Centrum Wodzisław Śl. Arkadiusz Biernat
Od tego poniedziałku schudłem 3 kilogramy. Ja jestem prezesem i muszę patrzyć rodzicom chłopców w oczy - mówi Roman Zieliński, prezes MKP Odra Centrum Wodzisław Śl. Po zatrzymaniu trenera z jego szkółki, któremu zarzucono molestowanie dzieci.

W jakich okolicznościach dowiedział się pan o zatrzymaniu Sebastiana S., trenera MKP Odry Centrum Wodzisław?
Przewoziłem drągi do ćwiczeń z Rogowa do Świerklan. W drodze powrotnej zadzwoniła do mnie pani dyrektor gimnazjum, do której uczęszczają chłopcy z rocznika 1998, trenowanych przez S. Powiedziała: Panie Romku wie pan co się wydarzyło? Zamknęli panu trenera. Pamiętam jak dziś, była godzina. 15.45.

Jaka była Pana pierwsza myśl?

Od razu lotem błyskawicy miałem trzy wersje w głowie. Pierwsza - pobił się z Tomkiem Zielińskim. Druga - pobił się z Dawidem Miką (obaj również trenerzy zespołu - red. ). Trzecia to, że uderzył któregoś z chłopaków. Tylko te trzy opcje wchodziły w grę. On był impulsywny. Dobry trener musi być impulsywny. Jednak pani dyrektor powiedziała: Panie Romku. Za dotykanie. Tak delikatnie to przekażę. Normalnie, nie umiałem mówić. Tym naszym samochodem pojechałem prosto na halę. Okazało się, że już go tam nie było. Był Tomek Zieliński, był Dawid Mika. Spotkałem jeszcze Grzegorza Korzenia (red. trener koszykarzy).

Pana reakcja była natychmiastowa?

Działałem błyskawicznie, jak to tylko było możliwe. We wtorek o 7 poszliśmy do pani dyrektor. Otrzymaliśmy kontakty i adresy rodziców. Umawiałem się z wszystkim na to zebranie. Praktycznie byli wszyscy. Dwóch pracowało na nocną zmianę, nie mogło przyjść. Na zebraniu w klubie było prawie 30 rodziców.

Jak rodzice przyjęli tę wiadomość?
Nikt nie chciał w to uwierzyć. Niektórzy rodzice do dzisiejszego dnia nie wierzą. Wiem, bo rozmawiałem z nimi na ostatnim meczu. Rodzice stanęli na wysokości zadania. Chcą, żeby oni grali w piłkę.
We wtorek jeszcze wszyscy jechali na sparing z Unią Racibórz. Jak dzwoniłem do rodziców przed tym spotkaniem, to wszyscy pytali, czy gramy ten sparing. Bardzo przeżywam tę sytuację. Ja muszę tym rodzicom spojrzeć w oczy. Jestem prezesem. Ja nie miałem najmniejszego sygnału, że cokolwiek złego dzieje się w tym zespole. Proszę spojrzeć na cv trenera. To był człowiek praktycznie zorganizowany w 120 procentach.

Klub we współpracy ze szkołą oraz miastem zaoferował pomoc psychologów.

Na spotkaniu z rodzicami była pani dyrektor gimnazjum, pani wychowawczyni, byłem ja i pięciu członków zarządu. Dyskutowaliśmy, żeby z jak najmniejszymi stratami z tego wyjść. Pani dyrektor od razu rozdawała karteczki z informacjami o psychologach. Było na nich wszystko. Gdzie, kiedy i jak szukać pomocy. Już na drugi dzień chłopaki mieli psychologa.

Jak Sebastian S. trafił do klubu?

Pojawił się w szkółce 4,5 roku temu, kiedy szukaliśmy trenera. Ja, jak w każdym roczniku, prowadziłem grupę naborową. Potem otrzymywał ją trener, już przygotowaną, oczyszczoną. I tak on otrzymał zespół. Mój kolega był z nim na wczasach w Tunezji. I tak się zgadali. On złożył u nas cv. Zapoznałem się z nim i zatrudniłem chłopaka. Nie miałem najmniejszych problemów z tym. On zarabiał 500 zł miesięcznie. To był pasjonat. Mieliśmy duże sukcesy, bo dwa razy zdobył z chłopakami tytuł mistrzów śląska, to serio jest coś wielkiego.

Klub natychmiast odsunął go od klubu?

Od razu podjęliśmy uchwałę o jego odsunięciu od zespołu, choć już praktycznie był odsunięty aresztem. Ale oficjalnie w dokumentach musieliśmy to zaznaczyć.

Jak często trener miał styczność z chłopakami? Ile razem trenowali?

Oni trenowali praktycznie codziennie. Nawet czasami w niedzielę. Zajęcia odbywały się na boiskach treningowych i na hali. Kontrola była praktycznie na każdym kroku. Wszyscy byliśmy prawie jak rodzina. Ja sam byłem prawie na każdym ich meczu. Grali naprawdę dobrze. Zresztą Sebastian S. był tzw. trenerem dochodzącym. Oprócz niego z zespołem pracowali jeszcze Tomasz Zieliński i Dawid Mika.

Obecni trenerzy również rozmawiali o tym z młodymi piłkarzami?
Rozmawiamy nie tylko o sporcie. Ja sam rozmawiałem z nimi przed jednym z meczów i praktycznie nie było widać śladu po tej sytuacji. Sam jestem trenerem 32 lata. Pracuję z młodzieżą. Z różnymi dziećmi i rodzicami miałem już do czynienia. Pewne rzeczy człowiek wychwytuje i stara się pomóc chłopakom, żeby ta trauma minęła. Chłopaki nie przerwali zajęć. Nadal trenują.
Zajęcia i treningi odbywają się zgodnie z planem. Tyle, że już pod wodzą innych szkoleniowców. W niedzielę graliśmy sparing z Piastem Gliwice. Wygraliśmy 6:5. Grali bardzo fajną piłkę.

DOKOŃCZENIE - 2 STRONA


Na pana nie było nacisków, żeby zrezygnować z funkcji prezesa?

Ja sam nie wiem, co robić. Od tego poniedziałku schudłem 3 kilogramy. Dla dobra całej sprawy jestem w stanie zrezygnować, choć nikt tutaj nie dopuszcza do siebie takiej myśli. Mam poparcie wśród rodziców. Jeden z rodziców powiedział, że jestem potrzebny tutaj, żeby bronić dobrego imienia klubu. Chcieliśmy nawet powołać rzecznika wśród rodziców, żeby rozmawiał z dziennikarzami, ale nikt nie chciał się zgodzić. Tłumaczą wszyscy, że ja znam sprawę najlepiej.

Tak naprawdę to rodzice utrzymują szkółkę?

Nigdy nie ukrywałem, że jest to klub rodziców. Funkcjonuje dzięki ich wsparciu. Budżet zamyka się w około 300 tys. zł. Oni sami dokładają 200 tys. zł.
Pracowałem na tą szkółkę prawie 20 lat. Trochę wyszło z nich utalentowanych piłkarzy. Między innymi trenowali tutaj: Witold Cichy i Mariusz Zganiacz (pierwszy grał w Ruchu Chorzów, drugi w Legii Warszawa -red. ).

Rozmawiał Pan z rodziną zatrzymanego?

Byłem u jego ojca, bo w samochodzie pozostały dokumenty klubowe, sprzęt. Nikt nie chciał jednak ze mną porozmawiać. Teraz piszę pismo do prokuratury, żeby pomogli mi wydobyć te dokumenty.

Co dalej z klubem?

Wszystko zależy od samych rodziców. Na razie chcą, aby dzieci grały. Musimy znaleźć nowego szkoleniowca. Takiego, do którego dzieciaki będą miały zaufanie.

Afera w szkółce
Śledztwo w sprawie prowadzi prokuratura rejonowa w Wodzisławiu Śląskim.
W ubiegły poniedziałek sąd aresztował na trzy miesiące Sebastiana S., trenera zespołu MKP Odra Centrum Wodzisław (rocznik 1998), podejrzewanego o molestowanie i dokonywanie tzw. innych czynności seksualnych wobec chłopców w wieku do 15 lat. To rodzice złożyli obszerne wyjaśnienia w policji i prokuraturze. Chłopcy w końcu przełamali zmowę milczenia i powiedzieli, jak było. Aresztowany 35-latek był pasjonatem futbolu (wcześniej miał staż w I- ligowej Odrze). - Do zdarzeń dochodziło w ciągu czterech ostatnich lat. Jeden z chłopców został przesłuchany z udziałem psychologa, dysponujemy zeznaniami innych rodziców. Podejrzanemu grozi do 12 lat więzienia - wyjaśnia prokurator Ewa Świątkowska-Stec.

Czytaj więcej. Pedofil w Wodzisławiu Śląskim krzywdził młodych piłkarzy? Podejrzany trafił do aresztu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto